Jest praktycznie nie do rozwalenia przez osobę a tym bardziej przez głowę. Jestem w pełni przekonana, iż każdy z pewnością, chociaż raz w swoim życiu słyszał frazeologizm: "Bić głową w mur" bądź "Walić głową w mur". Zdarzają się rozmaite kombinacje wymienionego wyżej wyrażenia. Na przykład: "Głową muru nie przebijesz". Może i głową muru nie przebijesz, naparzając bezsensownie. Ale jeśli podejdziesz do problemu z głową to i owszem, nie ma przeszkody, której nie da się pokonać. A teraz tak nawiązując do mojej nerwicy to jest ona strasznym murem, wysokim, szerokim i grubym. Czasami się go boję ale częściej mnie drażni ponieważ kładzie się cieniem na moje życie, które w gruncie rzeczy jest zajebiste. Mam fajną kobietę, mam niesamowitego synka no i nawet pracuję od jakiegoś czasu bez zakłóceń. No i o ile w domu zazwyczaj czułem się dobrze bo tam raczej nic mi nie "zagrażało", tak z tą pracą bywało różnie. Dom jest moim schronieniem i wiem, że tam mi nic nie grozi i w każdej chwili mogę opanować kryzys. Z każdym miejscem poza domem i z każdą czynnością, którą tam wykonywałem tak wesoło już nie było. Ale na szczęście teraz mam taką pracę, że coraz rzadziej się tym martwię i coraz mniej się przejmuję. Dla jasności jestem Maklerem ds. Nieruchomości, zdobywam nieruchomości do oferty, sprzedaję je, negocjuję warunki umowy. Ogólnie dużo się spotykam z różnymi ludźmi, dużo chodzę po mieście. I to mi się podoba, że nie ma w tej pracy monotonii. No i najważniejsze, nie mam czasu na moje problemy. Nie myślę o moich lękach, nie nakręcam się i mam spokój. Tak więc wracając do tego muru, nawet jeśli wydaje się nie do pokonania to zawsze znajdzie się jakiś sposób. Tylko odpowiedzi na to jaki to sposób trzeba poszukać samemu i niestety nie ma gwarancji, że się taki sposób znajdzie bo niektórzy zwyczajnie nie mają już siły na poszukiwanie. Ale warto próbować. Dla siebie. Dodane: piątek, sierpnia 23, 2013 przez Unknown

Generalnie jeśli ona ma kilkanaście lat to nawet uwzględniając że to nie są demony szybkości, to wielkość rośliny zupełnie nie odpowiada jej wieku. "Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Z Wikisłownika – wolnego słownika wielojęzycznego Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwaniagłową muru nie przebijesz (język polski)[edytuj] wymowa: IPA: [ˈɡwɔvɔ̃w̃ ˈmuru ˌɲɛ‿pʃɛˈbʲijɛʃ], AS: [gu̯ovõũ̯ muru ńe‿pšebʹii ̯eš], zjawiska fonetyczne: zmięk.• utr. dźw.• nazal.• asynch. ą • zestr. akc.• akc. pob. ​?/i znaczenia: przysłowie polskie ( nie warto walczyć z przeciwnościami w beznadziejnej sytuacji odmiana: ( nieodm. przykłady: ( Tyle razy mówiłem ci, abyś nie pił tak dużo, a ty znowu leżysz pod stołem. No cóż, głową muru nie przebijesz. Zostawiam cię tutaj i idę do domu. ( Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody, należy spróbować i tej.[1] składnia: kolokacje: synonimy: antonimy: hiperonimy: hiponimy: holonimy: meronimy: wyrazy pokrewne: związki frazeologiczne: etymologia: uwagi: ( kierowane najczęściej do rozmówcy, ale także do samego siebie (bez zmiany podmiotu w zdaniu) tłumaczenia: białoruski: ( ілбом сцяны не праб'еш litewski: ( galva sienos nepramuši niemiecki: ( mit dem Kopf durch die Wand wollen źródła: ↑ Józef Piłsudski Źródło: „ Kategorie: polski (indeks)Polskie przysłowiaUkryte kategorie: polski (indeks a tergo)Wymowa polska - zmiękczenieWymowa polska - utrata dźwięczności w wyniku bezdźwięczności innej spółgłoskiWymowa polska - nazalizacjaWymowa polska - asynchroniczna wymowa ąWymowa polska - zestrój akcentowyWymowa polska - akcent poboczny Podmiot domyślny :Głową muru nie przebijesz. 10/10 Teraz rozumiem! Dokładne wyjaśnienie Teraz rozumiem! Wszystko się zgadza
Uprzedzam: tekst będzie ostry, szczery do bólu oraz bez cenzury. Czytacie to na własną odpowiedzialność!Ktoś mógłby stwierdzić, że publicystyczny debiut w takim stylu będzie tanią próbą przyciągnięcia uwagi, czymś na miarę tabloidów (których sam nie znoszę, swoją drogą). Jednakże nie byłbym sobą, gdybym siedział cicho w sytuacjach, które odbijają się negatywnie zarówno na mnie, jak i na innych członkach niniejszego artykułu dedykuję pewnemu brytyjskiemu nacjonaliście, z którym kulturalna z początku dyskusja na temat tego, dlaczego Doktor (wg niego) powinien pozostać brytyjskim mężczyzną (obyło się bez rasizmu, co jest dla nacjonalistów szczególnym osiągnięciem), skończyła się werbalnym ciosem poniżej pasa, albowiem „Prawdziwy Brytyjczyk” stwierdził, iż dyskusja ze mną nie ma sensu, albowiem jestem dwa razy od niego młodszy i nawet nie jestem nieprawdaż? Myślałem, że to odosobniony przypadek… lecz moja pomyłka osiągnęła rozmiary Mount Everestu z chwilą, gdy znalazłem wiele tego typu wątków, np. na Reddicie, oficjalnym fanpage’u serialu, portalu różnorakich grupach na Facebooku, forach internetowych… wszędzie. Po prostu wszędzie, gdzie była mowa o Doctorze należy zadać jedno, bardzo ważne pytanie. Dlaczego ludzie, którzy zwą siebie fanami serialu, w którym głównym bohaterem jest kosmita zdolny do regeneracji, której efektem ubocznym jest zmiana wyglądu, nie chcą widzieć w tej roli… kobiety? Tudzież kogoś o innej karnacji, orientacji? Ilekroć widzę „argumenty” w stylu: „Doktor od zawsze był białym mężczyzną i tak powinno pozostać”, pomijając fakt, iż Mistrz (Missy) oraz Generał są obecnie kobietami, tylekroć pragnę wyrzucić router za okno i emigrować do Kanady (Brexit oraz Trump skutecznie mnie do tego nakłaniają).Moffatowi można zarzucić wiele, ale ten facet jest Vincentem McMahonem* branży telewizyjnej i nie bał się przeforsować swoich pomysłów. Dlaczego o nim akurat wspominam? Albowiem to właśnie on wprowadził na ekrany wyżej wymienione postaci, doprowadzając do małej-wielkiej rewolucji w serialu. Wywołał tym sporo „kontrowersji” (czyt. wielki lament zatwardziałych „tradycjonalistów”), ale czas pokazał, że jego pomysł wypalił i ma szansę na powodzenie w przypadku Kobiety-Doktora, jeśli któryś z producentów wykonawczych (nie musi to być Chibnall, aczkolwiek skrycie na to liczę) wprowadzi ją na ekrany tak dobrze, jak została wprowadzona Missy czy Marvel, gigant świata komiksowego, zdecydował się nie na jedną, lecz na wiele drastycznych zmian! Weźmy pod lupę zmianę, która pasuje tutaj jak ulał – Jane Foster jako następczynię Thora Odinsona, która została przyjęta dosyć mieszanymi reakcjami. Wielu ludzi nie było w stanie zaakceptować śmiertelnika (zwłaszcza kobiety) w roli Gromowładnego Boga Asgardu. Jednakże komiksy z nowym wcieleniem Thora obroniły się same, zaś płacz fandomowych tradycjonalistów w końcu jest z tego morał? Fabuła jest najważniejsza. Wszystko inne to dodatek. Doktor nie jest białym Brytyjczykiem, lecz Władcą Czasu z Gallifrey, zdolnym do regeneracji, która owocuje totalnie nowym ciałem. Jest on (lub ona, jeśli bierzemy pod uwagę choćby Trzynastą Doktor z The Curse of Fatal Death lub Trzecią Doktor z Exile) bohaterem serialu, w którym wszechświat nie stoi w miejscu. W serialu, którego główną naturą są zmiany. Zatem dlaczego, moi drodzy „tradycjonaliści”, nie chcecie tych zmian? Czyżby one wykraczały poza waszą strefę komfortu? Czy nie dociera do was fakt, iż świat cały czas mknie do przodu?Nie musicie wsiadać do tego pociągu – nikt was do tego nie zmusza. Ale błagam… nie blokujcie go! Robicie w ten sposób krzywdę ludziom, którzy chcą się udać w podróż w nieznane i świetnie się przy tym czy siak… to już koniec besztania z mojej strony. Dodam od siebie tylko tyle: dla mnie nie ma znaczenia, kto będzie grał Doktora (tudzież „Panią Doktor”). Dla mnie najważniejsze jest to, żeby Capaldi miał dobrego następcę, który udźwignie tę rolę i pozostawi po sobie ślad. Najważniejsze jest to, żeby Doktor pozostał „doktorowaty”, albowiem za to go wam wszystkim za uwagę! Zwłaszcza Redakcji, która dała zielone światło artykułowi, mogącemu zmienić stosunek czytelników zarówno do mojej osoby, jak i do tego portalu. Czekam na wasze komentarze zarówno odnośnie tego tematu, jak i mojego debiutu – każdy z nich jest na wagę złota!* Vincent Kennedy McMahon (ur. 24 sierpnia 1945) – amerykański promotor wrestlingu, były konferansjer, komentator sportowy, producent filmowy, aktor i emerytowany wrestler. Aktualnie jest dyrektorem generalnym World Wrestling Entertainment, większościowym właścicielem oraz przewodniczącym tej federacji.

Opuncja, jak wszystkie kaktusy potrzebują słonecznego - najlepiej południowego parapetu. A prawidłowe podłoże, to nie sama ziemia w której rosną, ale mieszanka ziemi i żwirku w proporcji ok. 1:3. Trzeba przesadzić, sprawdzić stan korzeni czy nie zostały uszkodzone.

Głową muru nie przebijeszOj, Panowie od pierza, papieru i inkaustu - taką drogą daleko nie zajdziecie - szybciej gruszki na wierzbie wyrosną, niż Wy co społeczność na Nowym Ekranie - na władzę, na ich stare i nowe grzechy - na drogę prowadzącą do niechybnej zguby. Tu płacz, tam krzyk, to znowuż ktoś zaprasza do tworzenia nowej, kolejnej siły opozycyjnej. To zbroję ktoś przywdziewa, to inny za miecz obosieczny chwyta, a jeszcze inny wrzeszczy -Bij! Zabij! Wypisz wymaluj - istne pospolite ruszenie bez wodza, czyli kupą mości Panowie. Tylko nikt jeszcze nie wie gdzie i dokąd ma ruszyć - a jeśli już wie - to zaraz go ktoś wstrzymuje i inną drogą kusi - jak Kuklinowski Panowie od pierza, papieru i inkaustu - taką drogą daleko nie zajdziecie - szybciej gruszki na wierzbie wyrosną, niż Wy co ma czynów - nie ma bitew wygranych. Wszędzie tylko słowa, słowa i słowa - i cóż z tego że piękne i że tyle w nich patriotyzmu - skoro tak mało wnoszą w dobrą sprawę - a czasem (mimo dobrych intencji autora) i zamęt liczcie Panowie na efekt motyla - za mało czasu. Media w rękach grzeszników - mocno trzymają ster. Nie nagłośnicie swoich racji (w wielu wypadkach słusznych), choćbyście nie wiem jak wrzeszczeli - Zwyciężymy! Jest nas już tysiące!Niech Was nawet i setka tysięcy się uzbiera - nie przekroczycie procentowego Boga - zostawcie te swoje ambicje na przyszłe wybory i tylko wówczas, gdy zniknie próg jam jest prostak - ale pomimo to, mogę jedno nadgorliwym zagwarantować - że szybciej taki koleś dupą w beton zaryje, z pełnymi smrodu portkami - niż który na stołku przywódcy opozycyjnych partii, miast szukać tego co nie znajdą - powinni czym rychlej z przedstawicielami PIS wejść w układy i nie beczeć tam jak baby - bo za mało mu foteli, albo że za niski fotel - ciesz się bracie, że choć wróbla masz w garści, a nie gołębia na PIS wygra wybory, musi liczyć się z większością społeczeństwa i jestem pewny, że będzie się liczył - bo bez nas, nie będzie stanowić siły - a aby zaszły zmiany - ta siła będzie cała opozycja poprze PIS - jeśli ruszy z całą mocą - taką koalicję poprą i ubodzy - a wówczas mury liberalno-czerwonej masy runą. Muszą runąć - bo na to nie ma miałem do powiedzenia to powiedziałem - a teraz można mi dokopać. Polityk ze mnie do dupy - więc nie ma się czego bać - ja jedynie dostrzegam tylko to, co wielu już spostrzegło, a mowę swoją kieruję głównie do tych, co są w zakłopotaniu - do tych co nie widzą problemu (chodzi o próg procentowy) - i do tych którym złą robotę tu zlecono. Tak, tak - nie sądźcie, że takich tu braknie. Oni są wszędzie. A główne ich zadanie to rozbijanie jedności, ogłupianie itp. To bardzo proste - najpierw taki gość musi pozyskać sympatię - wolno mu nawet ostro obsrać tych, którzy go tu nasłali. Kiedy już pozyska sympatyków, wyskakuje z propozycjami, które z jednej strony są kuszące, ale z tej drugiej strony, mają na celu osłabienie opozycji. Tacy ludzie przechodzą specjalne szkolenie i całkiem dobrze są opłacani - oczywiście z pieniędzy podatników. W tym nie ma nic dziwnego- dziwnym by było to, gdyby ich tu nie było.
Re: Strelicja (Strelizia) - pielęgnacja, problemy w uprawie. » 30 gru 2018, o 16:57. W przypadku zarówno 'Nicolai', a 'Reginae' liście przypominają liście bananowca, z tymże ta pierwsza ma o wiele większy pokrój, większe liście i kolor kwiatów ma inny, granatowo - biały. "Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne Eksport do Chin w większości spożywczych kategorii raz rośnie, raz spada (w ujęciu wolumenowym). W perspektywie dekady wyraźnie się zwiększył. Brakuje jednak stabilnego wzrostu — wyniki wskazują raczej na jednorazowe kontrakty. Część producentów zmęczyła ta huśtawka. Zderzenie z rzeczywistością — Oczekiwania były długo pompowane, ale ostatnio nastąpił reset — przyznaje Bartosz Ziółek, prezes Amber Global Consulting, firmy, która od lat doradza przy rozwoju sprzedaży w Chinach. — Może faktycznie oczekiwaliśmy zbyt wiele, zwłaszcza w przypadku branży mleczarskiej. Na rynku mleka UHT wciąż wygrywają Australia i Nowa Zelandia, które realizują zamówienia taniej i szybciej. Jako bank dostajemy bardzo dużo pytań w sprawie słodyczy — obecnie właśnie tę kategorię spożywczą uważam za jedną z najbardziej perspektywicznych. Jest zainteresowanie słonymi przekąskami, batonami oraz ciastkamize zbożami i składnikami prozdrowotnymi — mówi Bartosz Komasa, szef relacji korporacyjnych w polskim oddziale Bank of China. Dostrzega rosnącą konkurencję — także ze Wschodu. — Polscy przedsiębiorcy muszą zrozumieć, że do Chin chce wejść każdy. Na rynku batonów prozdrowotnych ostrą konkurencję staczamy z Czechami. Walczą też Słowacy, Rumuni i Europa Zachodnia. Coraz częściej słychać też o Ukrainie — dostawców zaczęło tam szukać wielu chińskich partnerów. Mówią wprawdzie o słabszej jakości niż w przypadku produktów unijnych, ale też niższej cenie — zaznacza szef relacji korporacyjnych w polskim oddziale Bank of China. Zmiana podejścia Zdaniem Bartosza Ziółka, zimny prysznic dobrze zrobi przedsiębiorcom zainteresowanym eksportem. — Zaczynamy realnie postrzegać możliwości zrobienia biznesu w Chinach. Producenci coraz lepiej rozumieją, że samo przygotowanie się do wejścia na rynek zajmuje przynajmniej pół roku i wymaga strategii, której pełne wdrożenie trwa nawet do 18 miesięcy. Niezbędne jest dostosowanie produktu opakowania, smaku, potrzebne są budżet na promocję adekwatny do skali największego rynku świata, zbudowanie dystrybucji itd. Plan trzeba realizować konsekwentnie przez wiele miesięcy. Duża rotacja w działach eksportu polskich firm nie ułatwia sprawy — uważa Bartosz Ziółek. Bartosz Komasa zwraca uwagę na dostosowanie produktu do lokalnego rynku. — To bardzo ważna kwestia — jest wiele obostrzeń, np. w zakresie zawartości kofeiny czy witamin, więc potrzebna jest zmiana składu albo poddanie produktu certyfikacji, która może zająć nawet rok — mówi Bartosz Komasa. Tymczasem polski eksport do Chin polega zwykle na wysyłce jednego czy dwóch kontenerów produktu — takiego samego jak sprzedawany w Europie. Czasem udaje się powtórzyć zamówienie, a czasem nie. Zdarzają się wyjątki, ale nie są w stanie poprawić statystyk. — Co ciekawe, takie podejście producentów stworzyło rynek dla pośredników. Pojawiają się firmy, które skupują polską żywność i, korzystając ze wsparcia ekspertów, wchodzą między producenta a chińskiego dystrybutora. Wszędzie indziej dążymy do skrócenia łańcucha, żeby mieć wpływ na produkt na półkach, ale też nie oddawać marży. Tymczasem na rynku chińskim jest obecnie pole do popisu dla takich firm, które mają cierpliwość, zdolność inwestycyjną i są w stanie zdobyć know-how — mówi szef Amber Global Consulting. Zastrzega, że na eksport do Chin wciąż jest miejsce w strategii wielu firm. — Zwłaszcza tych, które mają już doświadczenie w eksporcie i możliwość adaptacji produktu oraz przewiezienia go na taką odległość. Potrzebne są tylko zmiana podejścia, cierpliwość i otwartość — twierdzi Bartosz Ziółek. Oczekiwania były długo pompowane, ale ostatnio nastąpił reset - mówi Bartosz Ziółek, prezes Amber Global Consulting SONDA Dziewięć lat doświadczeń KATARZYNA PLACEK dyrektor eksportu w Tago W Chinach jesteśmy już prawie siedem lat, a do wejścia na ten rynek przygotowywaliśmy się dwa lata. Jesteśmy przekonani, że za kolejne kilka lat będziemy już mocno widoczni na lokalnym rynku. Dziś możemy powiedzieć, że to jeden z głównych kierunków naszego rozwoju. Od kilku miesięcy można zaobserwować większy ruch na linii Polska — Chiny, nie tylko wśród producentów, ale też firm pośredniczących. Chińczycy trudniący się importem do Polski zaczynają rozkręcać biznes w drugą stronę. Jednym z największych wyzwań w Chinach jest znalezienie dobrych dystrybutorów, my również niedawno ich zmieniliśmy. Kolejna kwestia to wiedza o asortymencie, na który jest popyt. Nikt nie robił nam wcześniej analiz, sami uczyliśmy się tego rynku i wciąż się uczymy. Chińczycy nie lubią np. ciastek miękkich i dopiero testują czekoladę. Rzesza konsumentów JULIAN PAWLAK prezes Krajowej Unii Producentów Soków Optymizm trwa, choć coraz więcej osób dostrzega, że do Chin nie wiedzie prosta ścieżka. Każdy ma przed oczami ogromną rzeszę konsumentów i bogacące się społeczeństwo. Dotychczas brakowało jednak systematycznej pracy, więc dane eksportowe są, jakie są. Oczywiście można znaleźć pojedyncze przykłady sukcesów, ale to za mało, by mówić o sukcesie całej branży. Często zapominamy też, że Chińczycy sami produkują dużo owoców i też chcą je sprzedać u siebie lub wyeksportować. Bez pośpiechu PRZEMYSŁAW MIKOŁAJCZYK prezes Polmleku To normalne, że nie widać wielkiego przyrostu. Jesteśmy na początku drogi, mamy jeszcze bardzo dużo do zrobienia, nim eksport w tamtym kierunku rzeczywiście będzie kwitł. W firmie widzimy rosnącą liczbę pytań o produkty mleczarskie ze strony chińskim podmiotów, ale podchodzimy do tematu spokojnie — rozmowy trwają, ale będą trwały bardzo długo, zgodnie z tamtejszą kulturą. Analizując polskie wyniki sprzedaży zagranicznej, trzeba też pamiętać, że sporo towaru kupują np. Holendrzy, którzy sprzedają go dalej — na pewno także do Chin. Przerwana hossa WITOLD CHOIŃSKI prezes Związku Polskie Mięso Lata 2012 i 2013 zapowiadały świetną passę polskiego mięsa w Chinach — z trzykrotnym wzrostem eksportu rok do roku, który mógł być kontynuowany. Powiększała się liczba zakładów dopuszczonych na tamten rynek, a Chińczycy uczyli się jeść elementy wieprzowiny, które jada Europa, więc zaczął rodzić się rynek już nie tylko na uszy czy ryjki. Wszystko zepsuł afrykański pomór świń, który wykluczył nas automatycznie z tamtego rynku. Perspektywy w Chinach w ostatnimczasie jeszcze się poprawiły, bo przy wzroście popytu spadła miejscowa produkcja. Tym bardziej więc walczymy o powrót, obecnie trwają negocjacje o uznanie regionalizacji, która umożliwiłaby eksport niektórym producentom. Sukces do czasu ZENON DANIŁOWSKI prezes Makaronów Polskich Dziś widać, że uwzględnianie Chin w strategii eksportowej większości firm spożywczych częściej sprowadzało się do dobrych chęci niż faktycznych działań. Nie znam żadnego przykładu większego sukcesu firmy z naszego segmentu rynku. Każdy próbuje, coś wysyła, ale nie ma trwałej współpracy na większą skalę. Oczywiście to bardzo perspektywiczny rynek, ale niezbędny jest solidny partner po stronie chińskiej. Nasza sprzedaż rozwijała się obiecująco do czasu zmian własnościowych w sieci, do której sprzedawaliśmy, powodujących ograniczenie asortymentu. W tym roku eksportujemy incydentalnie. Problemem jest też rosnący protekcjonizm, nakładanie różnych dodatkowych norm jakościowych i obowiązków certyfikacji. Brak efektów TOMASZ MELLER prezes Nordisu Przymierzaliśmy się do Chin i związane z wejściem na rynek są bardzo duże — to kwestia certyfikacji, ogromnej liczby biurokratycznych procedur, a potem zabezpieczenia transakcji. Wszyscy mówili o Chinach jako bardzo atrakcyjnym rynku, teraz wielu producentów okazuje zniecierpliwienie, że po latach przygotowań nie ma efektów. Co z tego, że to wielki rynek, skoro — tak jak inne — nie jest pusty, ale wręcz bije się o niego cały świat. W branży mrożonek dodatkowym utrudnieniem jest kwestia tzw. łańcucha chłodniczego, który przy takich odległościach oznacza duże koszty. To wszystko zniechęciło nie tylko nas. Doraźne działania MAREK PRZEŹDZIAK prezes Stowarzyszenia Polskich Producentów Wyrobów Czekoladowych i Cukierniczych Polbisco Wszyscy wciąż są przekonani, że Chiny to ogromny rynek i chcieliby na nim być. Nie znaczy to jednak, że tam są i że jest łatwo. Problemy z wejściem i zaistnieniem na zauważalną skalę są ogromne, więc w kontekście rozwoju o Chinach mówi się rzadziej niż kiedyś. Ostygł też entuzjazm, choć wciąż kraj jest uwzględniany w strategiach wielu graczy. W przypadku rozdrobnionej branży słodyczy problemem jest wygospodarowanie budżetu na zaistnienie na takim rynku i prowadzenie działań z perspektywą zwrotu z inwestycji dopiero po wielu latach. Stać na to tylko największe przedsiębiorstwa. Działania prowadzone są doraźnie, więc trudno spodziewać się trwałych efektów.
1.1 głową muru nie przebijesz. Definicja: nie warto walczyć z przeciwnościami w beznadziejnej sytuacji. Część mowy: przysłowie. Wymowa (IPA): ˈɡwɔvɔ̃w̃ ˈmuru ˌɲɛ‿pʃɛˈbʲijɛʃ.
In the end everything will be OK. And if it’s not OK means that it is not the ten cytat (Hotel Marigold). W tłumaczeniu wprost nieco traci, ale nadal ma końcu wszystko będzie dobrze. A jeśli nie jest dobrze, to znaczy, że to jeszcze nie Ci się? Ja go sobie wzięłam kilka lat temu, w samolocie w drodze na drugi koniec świata, gdzie życie rzuciło moją przyjaciółkę. Dlatego poza samą treścią przywołuje pozytywne emocje. I tak sobie go mam i jest moim napojem energetycznym gdy życie odcina mi prąd i wszystko idzie nie tak. I gdy nie mam siły na tak, czasem bywa tak, że stajesz pod ścianą i masz pewność, że to naprawdę jest koniec i nic dobrego w nim nie widzisz i nic dobrego w nim nie ma. I nie ma szans na ciąg dalszy, który mógłby sytuację jeszcze odmienić na dobrą. I oczywiście możesz załamać ręce, usiąść pod ścianą albo walić w nią głową i pogrążyć się w rozpaczy. Tylko czy na pewno tego chcesz? Być może jesteś przyzwyczajony/a do takiego sposobu reagowania, bo tak reagowali w dzieciństwie Twoi bliscy, bo tak reagują wszyscy wokół żyjesz to znaczy, że jest dobrze, jakkolwiek źle na pozór by było. Ja naprawdę wierzę, że nie ma sytuacji bez wyjścia. To znaczy są. Gdy się wali głową w mur zamiast szukać drzwi, okna, poluzowanej cegły albo drabiny. Musisz tylko chcieć zobaczyć, że to nie koniec. Bo jeśli nawet nie znajdziesz niczego, co pozwoli Ci dostać się na drugą stronę, to może znak, że pora pójść w innym kierunku? Tak, tak po prostu. Koniec czasem jest gdzie indziej – a kto szuka ten to nie czas na to, co za tą akurat ścianą, o którą się rozbiłeś/aś, może tam nie ma nic, co dałoby Ci to, czego szukasz? I czasem samo zaakceptowanie tego faktu jest już tym dobrym końcem. W końcu 😉 to Ty decydujesz jak zareagujesz na to, co Ci się przytrafia. Czy ślepa uliczka Cię zagotuje, bo była niemiłosiernie długa a na początku zabrakło znaku, że ślepa. Czy okaże się, że po drodze wydarzyło się kilka dobrych rzeczy, zobaczyłaś/eś kilka pięknych widoków, poznałeś ludzi, siebie. Bo czasem nie chodzi o cel. I może świadomość, że tak może być, pozwoli Ci znaleźć dobre w najgorszym nawet końcu?
BRYtZZ. 76 238 328 10 307 301 206 450 53

głową muru nie przebijesz