Listopad za nami, ciekawe czy obrodziło w nim retro grami? Retro czym? Nie żartujcie, przecież nikt w XXI wieku nie robi już gier na Atari, ZX Spectrum, Commodore 64, Amigę, czy na jakieś retro konsole! Buhahaha, w jakim świecie wy żyjecie durne pały?! Tylko PS5 i XSX się teraz liczą i basta! Spokojnie, spokojnie moi drodzy. Nie, nie pomyliliście portalu, jesteście na Retro na Gazie, a ja tak trochę dla zmyły jadę wam po rajtkach! Takie stare chłopy, a w rozpikselizowane gierki grają… A jest chociaż w co? Jak nie, jak tak! Patrzajta poniżej ile fachowych gier przygotowali nam retro programiści w listopadzie 2020 roku! SOUL FORCE (COMMODORE 64) Sarah Jane Avory znana jest ze swojego umiłowania do wszelakich shmup’ów. Wykręca w nich świetne wyniki? Nie, tworzy je! Jest programistką, a Soul Force to chyba jej największy i najlepszy projekt z dotychczasowych. 20 przesuwanych w poziomie etapów (każdy z własnym stylem graficznym), rysunki oraz muzyczki tematyczne do każdej planszy, intro i fabuła, możliwość upgradowania naszego statku, wielu bossów do załatwienia, siedem ukrytych bonusów do zebrania, a nawet zapisywanie stanu gry bezpośrednio na kartridżu. Uff, gruuuubo! Czyżby szykowała się kolejna superprodukcja na Komodę? Na to wygląda, gdyż Sarze w tworzeniu Soul Force pomagają między innymi graficy Gergely Sinko i Paolo Pomes. Grę wyda niezawodne Protovision. JAG ZOMBIES II (JAGUAR) Zombiaki ponownie atakują Kociaka, czyli konsolę Atari Jaguar. Niby fajnie, bo to przeca krwisty celowniczek, ale popatrzcie tylko na filmik poniżej. Brzydkie to w cholerę, a w szczególności złe wrażenie robią postacie przeciwników (no, w sumie atakują nas w tej grze żywe trupy to one raczej ładne nie będą…), jakby renderowane, ale strasznie rozpikselizowane… Jaguara stać zdecydowanie na więcej, przecież to „prawie” 64-bitowa konsola. Szczerze, to ja bym w to nie grał, szpil tylko dla miłośników rail shooterów i wielbicieli Kociaka. METAMORPHOSIS (ZX SPECTRUM) Walka z przeciwnikami i ich zjadanie? Ewolucja naszego potwora w różne formy? Mroczne labirynty i elementy platformowe umiejscowione na przerażającej, wręcz krwiożerczej planecie? Świetna oprawa audiowizualna oraz animacja wszelkich postaci i obcych gatunków zwierząt, a do tego niesamowity klimat surrealistycznej przygody? O czym ja wam tutaj pierniczę? O jakimś hicie pokroju Abe’s Odyssey na PSX’a, czy inne bardziej zaawansowane systemy? Nie, o świetnie zapowiadającej się grze na poczciwego Spektrusia! Jasny gwint jaki ta produkcja ma klimat i potencjał, jaki pomysł na siebie! Cholera, Metamorphosis po tym co zobaczyłem w poniższym trailerze wyrasta na najbardziej oczekiwaną przeze mnie produkcję z groteki Gumiaka. Powoli zazdroszczę Larkowi ZX Spectrum NEXT… PACMAN COLLECTION XM (ATARI 7800) Kolekcja wielu części kultowego Pac-Mana zmierza powoli na konsolę Atari z numerkiem 7800. Znajdziecie tu najbardziej popularne epizody tej zacnej serii i myślę, że może być to łakomy kąsek dla wszystkich wielbicieli żółtego zjadacza kropek. Szczególnie, że dźwięk w grze będzie polepszać zawarty na kartridżu układ Yamahy. Na Atari 7800 brakuje dobrych gier, więc składak Pac-Manów powinien znaleźć swoich nabywców. KAO THE KANGAROO (PC) Ulubiona gra naszego Naczelnego Repipa – z czasów, gdy z zawziętością na twarzy rozpruwał pluszaki – powraca po latach! Kangurek Kao, czyli pierwszy polski platformer 3D, który odniósł sukces (umiarkowany, ale jednak) doczeka się najprawdopodobniej nowej wersji. Czy będzie to remake, czy zupełnie nowa gra z tym żółtym sierściuchem to jeszcze nie zostało nam dokładnie zakomunikowane. Po obejrzeniu krótkiego filmiku prezentującego kilkanaście sekund rozgrywki można jedynie powiedzieć, że nie jest źle, a nawet lepiej – to może być dobry szpil! SUPER PUMPKIN BROS (AMIGA) Kolejna gra z gatunku kooperacyjnych jednoekranowych platformówek, w których musimy zlikwidować wszystkich przeciwników na ekranie (i zbierać tony znajdziek i bonusów) – zmierza powolutku na Amigę. No i fajnie, bo to naprawdę grywalny gatunek gier, szczególnie jeżeli gramy w kooperacji! Dowody? Proszę bardzo: pamiętacie Bubble Bobble, Parasol Stars, Snow Bros, Tumble Pop, czy RodLand? Szybkie, natychmiastowe, grywalne i kolorowe gierki z tonami etapów do pokonania. No i przeważnie jeszcze ze „zmianowymi” do ubicia. Super Dyniowi Bracia są jeszcze we wczesnej fazie produkcji i nie wiadomo, czy zostaną ukończeni, ale trzymam za nich kciuki. Grafika jest w nich ładna, występują jajcarskie stworki, może to być hit, albo chociażby malutki hitek. FIRE TYRE (AMSTRAD) Dobrych „klonów” Pole Position nigdy dosyć! Fire Tyre to mogą być naprawdę udane wyścigi Formuły 1 na Amstrada, którym graficznie bliżej do kolorowiutkich ścigałek z konsol, niźli mikrokomputerów. Tak, pod względem oprawy jest całkiem dobrze, rzekłbym bardzo ładnie, oczywiście jak na sprzęcik 8-bitowy, jednakże scrolling w tej grze na razie trochę kuleje. Samochód porusza się skokowo i brak tu uczucia pędu i szybkiej prędkości. Należałoby to poprawić, upłynnić i byłby hit! No, trzeba by też zmienić ten nieszczęsny soundtrack, który kaleczy uszy po kilku sekundach słuchania. A może ze starości słuch mi się popsuł? Posłuchajcie i odpowiedzcie mi w komentarzach… MILLIE & MOLLY (ATARI 7800) Millie i Molly tak często goszczą w naszych newsach, że chyba trzeba zacząć w końcu płacić im jakąś pensję… Po wersji na C64, oraz na nowsze systemy (Windows / Android) atakują Atarynę 7800. No i fajnie bo to cudowna gra logiczna. Co o niej pisałem ostatnio? Millie i Molly to produkcja logiczno-platformowa, z widokiem z boku, w której dwoma siostrami musimy rozwiązać ciekawe puzzle. Pozbierać wszystkie zabawki rozmieszczone na planszach, głównie dzięki współpracy pomiędzy dziewczynkami, umiejętnemu przesuwaniu bloków skalnych, wykorzystaniu drabin, platform i innych elementów otoczenia. W trakcie rozgrywki mamy możliwość cofania taśmy filmowej (czasu) naszej rozgrywki i naprawiania błędów. Naprawdę dobra to gra i świetnie, że zmierza na kolejną platformę. Oprócz niej posiadacze Atari 7800 dostali także kilka innych malutkich gierek, na przykład Shades, czy StarFire, ale sami rzućcie na nie okiem w filmiku poniżej. Wydają mi się tytułami tylko dla zatwardziałych wielbicieli Atari 7800. THRONE LEGACY (AMSTRAD) Przepięknie wyglądająca (jak na standardy 8-bitowe) gra przygodowa w stylu point’n click (hmm, chyba jednak poruszamy się w niej dżojem?) zmierza na Amstradzika. Kurdelebele, uczciwie przyznam, że ten sprzęt wyrabia się tak szybko, jak majty w kroku i dostaje coraz lepsze produkcje! No z tymi majciorami to trochę przesadziłem, przecież przez kilkadziesiąt lat na Amstradzie nie było w co grać ;-). Bardzo duża postać naszego herosa przemierza jakieś zamczysko oraz jego włości w poszukiwaniu przedmiotów potrzebnych mu do odzyskania tronu. Ponoć gra wzorowana jest na francuskim tytule zwanym L’Aigle D’Or. Nie znam, nie grałem, więc nie wypowiem się na temat pierwowzoru. Gra pod względem klimatu, grafiki oraz kolorystyki zachwyca, jedynie nasz przyszły król strasznie wolno powłóczy nogami. Chyba będzie hit! HEART OF DARKNESS (AMIGA + VAMPIRE) Pamiętacie Serce Ciemności? Świetną grę platformowo – przygodową nawiązującą wykonaniem oraz klimatem do słynnego Another World? Wiele przerywników filmowych, multum zasadzek i potworów, powodujących szybkie i wielokrotne zgony naszego bohatera, który wyruszył uratować ukochanego psiaka Monty’ego! Nie Monty’ego mówicie, tylko jakiegoś kundelka białego? Ups, przepraszam, grunt, że o pieska tu chodzi! Gra została wydana w latach 90-tych na PC oraz PSX i sam przechodziłem ją na swoim PieCu z wypiekami na twarzy. Ileż ja się nawkurzałem w trakcie rozgrywki, ale filmowość i klimat tej przygody mocno mi to wynagrodziły! A jak prezentuje się w akcji wersja na Amigę? Zacnie, tylko że jeżeli nie chcecie oglądać pokazu slajdów to musicie swoją wypasioną Amigę (nie jakieś klasyki) doposażyć jeszcze w kartę akcelerator Vampire’a (najlepiej 500 V2+). Dlaczego? Heart of Darkness na prockach 040 25 MHz działa w kilku klatkach (a może nawet jednej?) na sekundę… To rukwa jego mać jest jakaś skandaloza i komedyja w jednym! Przeca to gra 2D i Amiga CD32 powinna to pociągnąć, no może potrzebne by jej było tylko trochę więcej pamięci. Dajcie sobie spokój z tą konwersją i zagrajcie lepiej w wersje na PSX, albo na PC… BLOODRAYNE 1 & 2 TERMINAL CUT (PC) Wampirzyca Rayne powraca w remasterze swoich dwóch pierwszych przygód, czyli szykujcie się na krwawą jatkę, w której głównym daniem będą naziści. Niemieckie wurszty łykane na surowo i podlane krwawym sosem to jest to co wąpierze lubią najbardziej. A raczej trzeba by napisać wąpierki, żeby iść zgodnie z duchem czasu. Gry będą wykorzystywać dzisiejsze technologie, czyli 4K, anti aliasing, tekstury bez kompresji, lepsze oświetlenie, ulepszone efekty mgły i inne bajery. Trzeba przyznać, że rozgrywka tego remastera jest bardzo płynna, jednakże całość wygląda strasznie pusto i brzydko, nie oszukujmy się. Pożyjemy i zobaczymy, czy ten remaster będzie zaczątkiem prawdziwego powrotu wampirzycy Rayne w jakimś nowym hicie. Byłoby fajnie. THE ABDUCTION OF OSCAR Z (AMSTRAD) Ja ciebie nie pierniczę, ale intro! Ja ciebie pierdykam, ale kolorki! Jasny gwint, jaki fajowy platformer! No tutaj to żeście mi zaimponowali panowie amstradowi programiści! Uprowadzenie Oskara Z to bardzo ładna gra platformowa z zasadami: ciągle w prawo i unikaj wrogów, która wygrała najnowszą edycję CPC RetroDev 2020. Zasuwamy uprowadzonym przez UFO chłopaczkiem przed siebie, skaczemy, a nawet w pewnym momencie latamy kosmicznym spodkiem. Fajne to to, ładnie przygrywa, piknie wygląda, normalnie cud, miód i malina! I na końcu ratujemy jeszcze Monty’ego, eee, to znaczy jakiegoś psa, chyba Szarika! Czyżby super uber hit?! Hmm, martwi mnie jedynie, że longplay z tej gry trwa tylko 13 minut, a rozgrywka wygląda na bardzo łatwą. Przebój dla casuali? Możliwe. Za całością stoi Dreamin’ Bits. BIOPEDE (JAGUAR) Darmowa wariacja na temat klasyki z automatów Arcade, czyli Centipede pojawiła się właśnie na Jaguara. Wiadomo o co w niej chodzi już od 40 lat, ale przypomnę: statek w kształcie głowy węża walczy z insektami, głównie z wielkimi stonogami. Walczy strzelając! Przyjemne kolorki, różne tła graficzne, ale panowie i panie szanujmy się trochę, naprawdę. Ten tytuł wygląda jak sharewarowe produkcje z Amigi, czy Atari ST. A gdzie mityczna moc Jaguara? Chociaż niektórzy gadają, że jak za darmo to i nawet ocet słodki… LITERALLY / LAURA REEDYCJA (ATARI XL/XE) Na Atarynę w tym miesiącu obrodziło kilkoma premierami, reedycjami fajowych i mniej fajnych gier, więc wielbiciele tego sprzętu mają powody do radości. Gorgh i spółka stworzyli, a Retronics wydało przyjemne, kolorowe i dosyć jajcarskie wyścigi motorowe, umiejscowione w czasach PRL-u, zaś Larek z Borsukiem ograli je już w swoim programie Gramy na Gazie. I jak wrażenia? Larek jest bardzo zadowolony z ich jakości, a Borsuk pokręcił trochę nosem na monotonię tego szpila. Zagrajcie i oceńcie sami, a gameplay znajdziecie poniżej. Dodatkowo świetną reedycję dostała larkowa Laura, ale o niej pisaliśmy już tak wiele, że może wystarczy… Że niby taka słaba? Nieeee, taka zajebista, przezajebista, mówię wam! W filmie poniżej także znajdziecie tę poszukiwaczkę przygód, tylko przewińcie sobie kasetę… MARSMARE: ALIENATION (ZX SPECTRUM) Wystartował kolejny konkurs Yandex Retro Games Battle 2020 na stworzenie najlepszej nowej gry na ZX Spectrum i należy się z tego cieszyć. Dlaczego? W przeszłości dzięki tej inicjatywie dostaliśmy między innymi olśniewające Valley of Rains. Pamiętacie tę grę o kobitce walczącej z potworami, która graficznie zamiatała wszystkie produkcje na Spektrusia pod dywan? MarsMare: Alienation to szpil napisany na tegoroczną edycję Yandexa i on także prezentuje się bardzo przyjemnie. Może nie jest to jakiś kamień milowy, czy jakikolwiek przełom, ale porządna gra komnatowa w klimatach science fiction. Za co zasługuje na uwagę? Za ultrapłynne poruszanie się naszego bohatera (rzadko spotykane na Speccy), świetną muzykę, 90 komnat podzielonych na 5 światów, 8 rodzajów wrogów i naleciałości metroidvanii. Grałbym i na Atari chciałbym! WIZ – QUEST FOR THE MAGIC LANTERN (AMIGA AGA) Pisaliśmy już o tej bajkowej grze przy okazji prezentacji trailera, a w listopadzie była jej oficjalna premiera. Przypomnijmy więc moja słowa: Mutation Software skończyło pracę nad prawdziwie magicznym prezentem dla amigowców wyposażonych w maszynki z kościami AGA. Wiz – QFTML to bardzo baśniowa i przepiękna graficznie gra platformowa (możliwe, że z dodatkiem elementów action-adventure), w której czarodziejem przemierzamy bajkowe krainy walcząc ze złymi stworkami. Uwagę przykuwa oprawa graficzna, a szczególnie bardzo duża postać naszego bohatera, która jest jajcarsko i wybornie animowana. Powiem wam tak, na pierwszy rzut oka szykuje się wielki hit, ale boję się, że tak duża postać protagonisty, przy tak małym polu widzenia akcji – spowoduje, iż będzie to kolejna gra cudna do oglądania, a kiepska do grania. Chciałbym się mylić. Szykujcie zatem kasiorę na wersję fizyczną (miodzio zrobiona!) i cyfrową. A teraz rzućmy okiem na rozgrywkę poniżej. I co? Pomimo wielu zachwytów i peanów na temat tej gry, to ja nie podzielam tych komplementów. Zrozumcie mnie dobrze, to porządna produkcja, ale żaden zbawca gatunku platformówek. Niby ładny szpil, ale śmierdzi budżetowością charakterystyczną dla Mutation Software oraz bardzo powolną akcją. A jeszcze zapytam, do czego AGA-ta została tu wykorzystana, bo jakoś ubogo tu w barwy i ładniejsze gry na A500 widywałem? Ech, zawiedzionym i to mocno. Dla dzieciaków w sam raz, dla amigowych wyjadaczy nie bardzo… SHOWDOWN (COMMODORE 64) Jedna z najbardziej ulubionych gier Sikora, czyli Gun Fight (Midway – 1975), doczekała się bardzo ładnie wyglądającego remaku po ponad 40 latach! Niestety dla Sikora – Showdown nie wyszedł na Atari, tylko na Komodę. W sumie to nie jest oficjalny remake, tylko duchowy następca, ale pod względem oprawy audio / video wygląda naprawdę porządnie. Ciekawe jak jest z grywalnością w przypadku pojedynku dwóch graczy? Może być to cichy hit na retro zloty! Pojedynki w samo południe czas zacząć? RIVER RAID: COLD WINTER (ATARI XL/XE) Przez wiele dekad nic się nie działo w temacie River Raid na Atarynę, a ostatnio wysyp gier opartych na tym legendarnym przeboju od Activision. Po wersji udającej rozgrywkę z Atari 2600, przyszedł czas na zimnowojenną edycję zwaną Mroźna Zima. Czym różni się ona od oryginału? Po pierwsze grafika została tutaj zupełnie zmieniona, wszystko osnuwa śnieg i mróz, inaczej wyglądają przeciwnicy, zaś nasz samolot wyglądem przypomina jakiegoś czarnego Stealtha (czy jak on się tam zwie). No i fajnie, bo ileż można robić Rzeczny Nalot w tych samych okolicznościach przyrody? Dodatkowo etapy są tutaj także odmienne od oryginalnych, więc każdy z uśmiechem powinien polatać nad rzeką w tej wersji. Czy coś mi się nie podoba? Hmm, oryginał miał świetną kolorystykę, tutaj zaś jest ona mocno stonowana, ale może przez to całość nabiera odpowiedniego klimatu? Dobre! RE-DRIVER 2 (PC) A to ci niespodzianka! Nieoficjalny, fanowski, darmowy, open source projekt, będący remasterem Drivera 2! Wystarczą dwie płytki z oryginału na PSX’a, program Re-Driver na PC i już wracacie wspomnieniami do swojej młodości i pędzicie na złamanie karku po ulicach swoim Kierowcą. A raczej jego bryką! Powiem szczerze, że jak na fanówke to ten remaster wygląda naprawdę zacnie. Poniżej trailer. WHITE JAGUAR (ZX SPECTRUM) Kolejna gra w dzisiejszym zestawieniu napisana specjalnie na konkurs Yandex 2020. I kolejna całkiem przyjemna! Indiańskim wodzem biegamy po komnatach, zwiedzamy jaskinie i pieczary i rzucamy tomahawkami w okoliczną faunę oraz przeciwników. Gra zawiera w sobie dużo elementów platformowych i jest całkiem przyjemną i kolorową zręcznościówką. Dla mnie Biały Jaguar to jakby spektrumowy Prehistorik, tylko z rzucaniem bronią zamiast waleniem nią po łbach oraz ze zmianą klimatu na Dziki Zachód. Ogólnie bardzo fajna to gra, tylko odgłos skoków naszego wodza jest mocno pierdzący! Może jej tytuł powinien brzmieć Pierdzący Skunks? JUANJE JUEGA IN SINVERLAND (COMMODORE 64) Niektórzy z was pewnie marzyli w młodości o zastaniu bohaterem gry video?! Kurdelebele, przeca tych gier jest tyle, więc którą wybrać? W jakiej przygodzie uczestniczyć? Fajniej być Marianem w Donkey Kongu, zjadaczem duchów w Pac-Manie, czy może paletką w Pongu? Hmm, zaprawdę trudny to wybór! Słuchajcie, a jakby istniała taka gra, która pozwoliłaby wam uczestniczyć w każdej tej rozpikselizowanej przygodzie? No, może przesadziłem, ale w wielu takowych? Poznajcie Juanję Juegę, bohatera który odwiedza światy znane z wielu klasycznych 8-bitowych gier! A to ci gagatek! Oprócz wspomnianych już przeze mnie powyżej hitów – znajdziecie tutaj także Chuckie Egg, Bruce Lee, czy Space Invaders. Ciekawe! SCRAMBLE NA KARTRIDŻU (ATARI XL/XE) Sikorki ćwierkają, że bardzo dobra konwersja klasyki z automatów arcade, czyli Scramble w wersji małoatarowskiej wyląduje zaraz na kartridżu! Hmm, ciekawe co na to twórcy oryginału, czyli Konami? Będą takimi dusigroszami jak Nintendo i każą wycofać to wydanie z rynku? Na pewno edycja na Atari nie przyniesie wydawcy kokosów, więc może przymkną na nią oko? O tej grze pisaliśmy już wielokrotnie, na przykład w tej recenzji, a poniżej nawet macie szybkie zapętlenie tej strzelanki w wykonaniu Borsuka. MIRE MARE (ZX SPECTRUM) Mire Mare, czyli zapowiedziana, a później napisana (przez magików z Ultimate Play the Game), lecz nigdy oficjalnie niewydana – ostatnia część przygód Sabremana (Knight Lore, Sabre Wulf) zawitała właśnie na ZX Spectrum! Jednakże nie jest to dzieło z lat 80-tych, a nieoficjalny hołd dla firmy Ultimate, stworzony przez Lucę Bordoniego. Wcześniej, gdyż w 2014 napisał on mniej rozbudowaną wersję tej gry zatytułowaną Land of Mire Mare, a teraz kiedy nauczył się lepiej programować – postanowił stworzyć dzieło kompletne. Co doszło w najnowszej wersji? Większa mapa, odmienna historia, nowe mechaniki w rozgrywce oraz możliwość definiowania klawiszy sterowania. I jak to wygląda? Powiem wam szczerze, że niczym najlepsza gra Ultimate Play the Game na Spektrusia! Mamy tu: widok z góry, ale z zachowaniem trzech wymiarów (coś ala Chaos Engine), szybko poruszającego się bohatera, świetną grafikę i kapitalną muzykę. Nie lubię powolnych izometryków i z pewną dozą nieśmiałości sięgałem po Mire Mare, lecz ta gra pokazuje jak powinny wyglądać nowoczesne gry komnatowe za ZX Spectrum. No i na szczęście nie jest powolnym izometrykiem, czadzik! Tradycyjnie w filmie Sabermana znajdziecie link do downloadu tej gierki. SGT. HELMET TRAINING DAY 2020 (AMSTRAD) Sierżant Hełm powraca w kolejnej misji, tym razem na mikrokomputer Amstrad. Kto zacz? A taki bohater strzelanek od Mojon Twins twórców gier na ZX Spectrum, C64 i Amstrada. Najnowszy dzień próby naszego bohaterskiego sierżanta to przyjemna (choć nie jakaś wybitna) komnatowa strzelanina, w którą można chwilę popykać w wolnym czasie. Cieszy fakt, że gra jest zupełnie darmowa, a link do jej pobrania znajdziecie w opisie filmu od Sabermana. Na moim kochanym Atari grałbym w to, gdyż tam posucha w tym gatunku… IS ME (ATARI XL/XE) is Me na szczęście okazał się genialną grą, szczególnie pod względem pomysłu na rozgrywkę, nietuzinkowej mechaniki, a także konieczności ostrego wysilenia mózgownicy przez gracza. Nasze obawy, że będzie to tylko jakiś mocno zwichrowany klon Robbo okazały się płonne. Ilmenit wraz ze stRingiem oraz współpracownikami dostarczyli kandydata na grę roku, a także wzięli udział w programie Gramy na Gazie autorstwa Larka. Zerknijcie poniżej na gameplay z gry i lećcie kupować tego hiciora na zamowienia@ SHMUP DESTRUCTION SET 3 (COMMODORE 64) A dokładniej Shoot’em up Destruction Set 3 to składanka aż 6 gier akcji, którą wydaje właśnie Psytronik. Do gier dołożono fachowe strony tytułowe, loadingi, front end, muzyczki i wygląda to na całkiem porządną inwestycję dla wszystkich miłośników akcyjniaków na Komodzie! Hmm, a jakie gry wchodzą w skład tego zestawu? Zap Fight – wariacja na temat Slap Fight, Blue Beret – wariacja na temat Green Beret, Barakon – jakieś nowe wcielenie Ikari Warriors, Spy Rider – duchowy następca Spy Hunter, Operation Firestorm – celowniczek podobny do Operation Wolf, oraz poziomy shmup Super Tau Zeta 2. Kurdelebele, niby tylko gry budżetowe, ale w niektóre grałbym i to mocno! Całość można nabyć nawet z dodatkowym soundtrackiem zawartym na płycie CD (20 SID’owych muzyczek). Fajnie! SPELLBOUND DIZZY (COMMODORE + 4) Jedna z najciekawszych i najbardziej rozbudowanych części przygód Jajcarza Dizzy’ego trafiła w końcu na Komcia Plus 4. Pamiętam jak swego czasu próbowałem przejść Dizzy V (tak, to piąta część) na Amidze, ale wówczas ta gra mnie pokonała. No i dobrze, gdyż miałem dosyć prostych wypraw Dizzy’ego pokroju Prince of the Yolkfolk, czy Magicland Dizzy (chociaż to drugie było jednak całkiem dobre). A jak wygląda konwersja na C+4? Bardzo porządnie! Oprawa graficzna wygląda jakbyśmy grali na C64, a nie na bardziej ograniczonym sprzęcie, tylko muzyka trochę irytuje. Troszeczkę, ale jednak. Jeżeli ją przyciszymy czeka nas jedna z najlepszych przygód w uniwersum Jojca Herosa. Cholewcia, przydałby się jakiś przegląd gier z Jajcarzem na naszych łamach. Ktoś chętny do napisania? YOYO’S GREAT ADVENTURE (ZX SPECTRUM) Skoro jesteśmy przy Dizzym to teraz przedstawię wam jego młodszego brata zwanego Yoyo! Czy Yoyo to jajo? Chyba tak, ale takie jakby owłosione (czyżby jądro w worku mosznowym?), przypominające z lekka rzodkiewkę na dwóch nogach. A jakie ma przygody? Podobne do Dizzy’ego, gdyż ta gra to najwyraźniej hołd dla Jajcarza, który towarzyszy graczom już ponad 30 lat. Dla maniaków komnatówek z elementami przygodowymi będzie to pewnie rarytas, ale gra nie wyróżnia się zbytnio z tłumu podobnych jej produkcji. W sumie to można w nią zagrać, muzyka fajnie przygrywa w trakcie wojaży, a grafika wygląda jak w Dizzym (no może jest troszku gorsza), ale opadu szczęki Yoyo nie powoduje. Ot, kolejny Dizzy, tylko z innym bohaterem. Gra powstała także na spektrumowy konkurs Yandex 2020. ABBUC 2020 WYNIKI LAST SQUADRON (ATARI XL/XE) Zakończył się niemiecki konkurs programistyczny ABBUC 2020 na najlepsze oprogramowanie (grę) na Małe Atari. W tym roku w pełni zasłużenie wygrała świetna strzelanka Last Squadron autorstwa Shantiego, do wydania której (w wersji De Luxe or something) przymierza się nasz redakcyjny kolega Sikor. Na wydanie fizyczne jak najbardziej czekamy (wy też je kupcie!) i w międzyczasie podziwiamy tego wybornego shmupa pionowego, w którym Terra Cresta spotyka Flying Sharka. Na Atari takiej jakości jeszcze w tym gatunku nie było i mówi wam to Borsuk, który już skończył tego szpila na 1CC. Medalowa strzelanina! Enjoy! DISC O’POP (ATARI XL/XE) Kilku naszych zgredzioli (Larek, Sikor i LukegaX) ogrywało także inne produkcje przygotowane na ABBUC’a i ich skromnym zdaniem na szczególne uznanie zasługuje także laureat drugiego miejsca, czyli zręcznościowo – logiczny szpil Disc O’Pop. To bardzo ciekawa, choć mocno ascetyczna pod względem wykonania produkcja, która bardzo umiejętnie rozwija ideę Bust A Move / Puzzle Bobble. Zerknijcie zresztą na filmik niezawodnego Sabermana poniżej. CAŁOŚĆ WYNIKÓW ABBUC 2020 (ATARI XL/XE) 1. Last Squadron 2. Disc o’ Pop 3. Agent 4. Oxygen Be 5. Dr. Sparkz 6. Detonationix 7. Go Lucky 8. The Lady 9. Persistent 10. There are many 11. Flamingos 12. Tree Simulator 4K 13. Twiddles Wszystkie gry / programy na Atari XL/XE zgłoszone do ABBUC’a 2020. BOBR GAMES OTWIERA SKLEP (COMMODORE 64) Nasz zaprzyjaźniony wydawca gier na Komodę, czyli Bobr Games ponownie otwiera internetowy sklep z grami na C64 oraz standaryzuje wygląd swoich kartridży i lekko odświeża pudełka. Skoro już o tym wspominamy to do odwiedzenia ich witryny zapraszamy! W ich ofercie znajdziecie zarówno najnowsze hity pokroju Millie & Molly, przeboje od Retro Souls (Alter Ego), jak i reedycje starszych gier z Komody. Wiem, że Black Friday, czy inne Cyber Monday bzdury, które przyszły do nas z Zachodu – dawno już za nami, ale skoro jesteście retromaniakami z logiem Commodore w serduchu to zapraszamy do zakupów! A teraz prośba do atarowskiego Retronics – patrz i ucz się, jak wygląda sklep internetowy ;-). No i popatrzcie na jakim carcie bobry wydały grę Synthia in the Cyber Crypt: THE ULTIMATE ATARI ARCADE FIGHT STICK Atari wydało bardzo fajnego arcade sticka z Maliną w środku! Kapitalny projekt całości, dwie świetne gały, do tego multum przycisków, a nawet zapomniany przez wielu graczy trackball, plus 100 licencjonowanych gier od firmy Atari. Ponieważ bebechy tego sprzętu to bodajże Raspberry Pi 3B+ stąd bardzo dobrze emuluje on hity z salonów gier, PSX’a, czy nawet Dreamcasta. Zresztą zerknijcie sobie na poniższym testowym filmiku (pod koniec), jak płynniutko niektóre nowsze przeboje zasuwają! Powiem wam tak, trochę się początkowo napaliłem na ten sprzęcik, ale pewnie skończyłby on u mnie na półce jako eksponat, podobnie do Maszyny Czasu. Jednakże kto nie ma maliny, a chciałby mieć ją od razu ze świetnym kontrolerem – to warto się zastanowić nad zakupem. XBOX SERIES S EMULUJE WSZYSTKO?! Saturn, Dreamcast, PSX, PS2, a nawet Nintendo GameCube na konsoli Xbox? Jak to możliwe? Ano tak, że ta bestyjka łyka gry z tych systemów bez popitki i zająknięcia! Że co? Jajco! To gdzie knif, jest w ogóle jakiś? Ano jest taki, że najnowszego (mniejszą wersję) Xboxa trzeba odpalić w trybie programistycznym (Dev Mode) i uruchomić na nim emulator Retro Arch. No i co? Metroid Prime, Rogue Squadron, Sega Rally, House of Dead, czy God of War i Ridge Racery macie na jednej konsoli! Hmm, ciekawe. Ponoć jest to emulacja w jakości niedostępnej wcześniej na żadnych innych konsolach, ze sporadycznymi błędami, glitchami, czy przekłamaniami. Tylko kto kupuje najnowsze maszynki by emulować stare? Tylko jakieś głupki z Retro na Gazie… – Recenzja | Alpine Racer 3 (PS2) [repip] – VECTREX | Przegląd Gier #2 [Borsuk] – Sprzęt | SIDE 3 (Atari XL/XE) [nowy80Retro] – Recenzje|Seria Adventure Island I – IV (NES) [Prezesowa i LukegaX] – Recenzja | XG3: Extreme G Racing (PS2, GC) [repip] – Retro Bingo| III Edycja (Update 5)[praca zbiorcza] – Gramy na Gazie LIVE | Adam Is Me + Przegląd Twórczości: Ilmenit + stRing [larek i Borsuk] – Gramy na Gazie LIVE |Laura Reedycja i LiteRally (Atari XL/XE) [larek i Borsuk] – Recenzja | BirdGut (PC) [WojT] – Recenzja | Def Jam Vendetta (PS2, GC) [repip] – Recenzja | Voodoo Vince (Xbox, Xone, PC)) [repip]DINOS AND BUBBLES to gra zręcznościowa. Głównymi bohaterami gry są małe, sympatyczne dinozaury, wraz z którymi wyruszamy w ekscytującą wyprawę po ogień. Legenda głosi, że dawno temu dinozaury, tak jak ich krewniacy – smoki, potrafiły zionąć ogniem. Niestety, złośliwy czarownik pozbawił dinozaury tej zdolności, zamiast
Tribes: Zemsta - Pełna wersja gry - Download Pobierz i zagraj za darmo i legalnie w pełną wersję gry Tribes: Zemsta z gatunku Gry Akcji na komputer lub laptop z systemem Windows. Do pobrania za darmo i legalnie. Życzymy miłego grania. typ plikuPełna wersja gry rozmiar pliku2104,6 MB pobrań25619 pobrań (7 dni)30 data aktualizacji30 października 2015 Niedziałające pliki prosimy zgłaszać na uwagi(at) Pełna wersja gry Tribes: Vengeance, kolejnej odsłony cyklu trójwymiarowych gier wieloosobowych, zapoczątkowanego w 1998 roku. Za prace nad produkcją tytułu odpowiada studio Irrational Games, znane z Freedom Force i drugiej części System Shocka. Akcja tytułu osadzona została ponad 300 lat przed wydarzeniami znanymi z pierwszej odsłony serii, dzięki czemu gracze mogą poznać genezę tytułowych plemion. W odróżnieniu od poprzednich części cyklu, w Tribes: Vengeance udostępniono rozbudowaną kampanię dla pojedynczego gracza, w której przedstawiono losy pięciu bohaterów rzuconych w środek galaktycznego konfliktu. Co ciekawe, sposób prowadzenia narracji przypomina filmy pokroju Pulp Fiction. data aktualizacji: 30 października 2015 kategoria gry: Akcji rozmiar pliku: 2104,6 MB
debataianin123 / Zemsta urzędasa(2) / Zemsta Urzędasa.rar Download: Zemsta Urzędasa.rar. Pobierz. 71,84 MB. 5.0 / 5 (2 głosy)
Rozdział pierwszyPułkownik Adam de Sarnac skinął ręką – czas rozpocząć zabawę!Uwaga zebranych była skupiona na królewskiej parze, która wraz z dziećmi udzielała dziś publicznej audiencji z okazji święta Joanny d’Orlean, kiedy pierwsze stwory ciemności zaczęły się przemieniać, przyjmując swój prawdziwy wygląd. Na sali momentalnie wybuchła panika. Adam z cynicznym uśmieszkiem obserwował reakcje zgromadzonych. Kosztowny czar Veritas Pectoris pozbawiał wszystkich krytycyzmu w stosunku do tego, co się działo, i wymuszał przyrodzone każdemu człowiekowi widok demonów większość dworzan rozbiegła się, pospiesznie ratując życie. Stojący przy tronie sierżant gwardii szarpnął energicznie królową, ponaglił do ucieczki przejściem za ozdobnym gobelinem. Królowa wyraźnie się ociągała, usiłując uspokoić siedmioletnią księżniczkę wartę przy tronie żołnierze osłonili rodzinę królewską i rozpoczęli ostrzał z kusz. Ciężkie, naznaczone srebrem i magicznymi runami bełty powaliły pierwszą falę nacierających stworów. Szczęk wielolufowych kusz górował nad panicznymi krzykami tłumu. Stary generał Guido de Montbach wpadł w środek hordy potworów, starając się zabić stojącego wewnątrz przywódcę. Jego ceremonialny miecz nie był w stanie zadać większych ran stworom, które zniszczyć mogły tylko magia i srebro. Nim upadł, pchnął wąskim ostrzem w oko jednego z nich i z tryumfalnym okrzykiem przekręcił broń w ranie.– Punkt dla starego pierdziela – mruknął z niechętnym uznaniem de Sarnac. – Kto by pomyślał, że ktoś poza gwardzistami będzie walczył...Lukę w osłonie przywódcy Dzieci Ciemności wykorzystał stojący z boku mężczyzna w mundurze imperialnej piechoty morskiej z ciężką, bojową wersją Sano Triace w ręku. Trzylufowa kusza wypluła serię srebrnych bełtów, zabijając kilka demonów wraz z przywódcą. Po chwili marine cofnął się pod naporem kłów i szponów, nadal strzelając z biodra.– Wszyscy w gniazdkach – zameldował telepatycznie major Lucien Luneville.„Gniazdkami” gwardia królewska nazywała kryjówki, w których na czas alarmu mieli się schować członkowie rodziny królewskiej; ze względów bezpieczeństwa każdy z nich miał osobną komnatę. Gniazdka były zabezpieczone przed wszelkimi możliwymi formami ataku, jednak mało kto czułby się bezpiecznie w ciemnej komnacie rozświetlanej jedynie ponurym blaskiem ochronnych runów.– Księżniczka Alijah płacze – dodał.– Alijah zawsze płacze – mruknął de Sarnac. – Skończmy to wreszcie – powiedział, dając sygnał do grupy szturmowe ruszyły do akcji, eksterminując z wielką wprawą żyjące jeszcze demony. Nagle na sali pojawiła się złuda małej Alijah ścigana przez trzy stwory cienia. Broczący krwią marine bez wahania zastąpił im drogę, atakując je ciężkim, półtoraręcznym mieczem. Jeden z demonów sprytnym unikiem wyminął walczącego wściekle żołnierza i sięgnął łapą po księżniczkę.– No, no... – wycedził Adam ze zdziwieniem w w udo, leżąca dotąd bezwładnie na posadzce hrabina Marica de Charny zerwała się z głuchym warknięciem i zaatakowała stwora srebrnym sztyletem. Podobnie jak fircykowaty ambasador księstewka Neufchatel, który rozpoczął serię wykwintnych pchnięć i fint, wywijając ozdobną szpadą.– No, no – powtórzył de Sarnac z morderczym ciosem pazurzastej łapy kobieta usiłowała się podnieść, aby osłonić Alijah. Po chwili pułkownik zmarszczył brwi, obserwując, jak draśnięty szpadą ambasadora demon pada w drgawkach i orze pazurami posadzkę.– Co to było? – zapytał Lucien Luneville.– Trucizna – odparł z westchnieniem de Sarnac. – Trucizna, mój drogi zastępco...– Musiała być cholernie silna – powiedział z powątpiewaniem w głosie Luneville.– No właśnie, pewnie jedna z tych zakazanych. Okazuje się, że ambasador to kawał łobuza...– Tak, już widzę, jak nasza królowa, miłościwie panująca nam Wiewióra skazuje go na pal po tym, jak uratował życie majakowi jej córki – zadrwił skrzywił się niechętnie. Królowa, z racji koloru włosów nazywana powszechnie Wiewiórą bądź Rudą, była bardzo opiekuńcza wobec swojej rodziny, a jej zachowanie potwierdzało wszystkie oklepane stereotypy o konfliktowym charakterze rudowłosych. Ktoś, kto poprosiłby ją o ukaranie człowieka, który naraził życie, myśląc, że ratuje jej córkę, miałby stuprocentową pewność zapoznania się z królewskim temperamentem.– Może zgodzi się chociaż na inwigilację pana barona? – westchnął.– Świetnie! – zarechotał Luneville. – Będę przyjmował zakłady.– Jakie zakłady?!– Ile potrwa, zanim cię wykopie i jak głośno będzie przy tym wrzeszczeć. Stawiam, że będzie ją słychać dwa piętra niżej...Adam de Sarnac oszczędnym ruchem dłoni rzucił serię specjalnie dobranych czarów, które zlikwidowały panoptikum w sali tronowej. Po namyśle wykluczył z pola działania magii podnoszącego się z posadzki marine. Żołnierz ze zdziwieniem patrzył na swe znikające w oczach rany. Goście podchodzili do tronu, oczekując na pojawienie się rodziny królewskiej. Nie wszyscy z nich zapomną o przeżytej grozie, pamięć nie dawała się tak łatwo kształtować jak reakcje fizjologiczne, ale to, co zapamiętają, złożą na karb nocnych koszmarów.– Ich królewskie moście: Adrienne de Sarnac i Thomas de Sarnac! – zapowiedział krótko jeden z de Sarnac siedział rozparty w wygodnym fotelu i patrzył na stojącego przed nim żołnierza. Marine z beznamiętnym wyrazem twarzy skierował wzrok w punkt nieco powyżej głowy pułkownika. Nie wyglądał na porażonego jego osobowością. Szczupły, o wąskiej, arystokratycznej twarzy de Sarnac przypominał raczej uczonego niż wojownika. Była to dość powszechna opinia. Objęcie przez niego stanowiska dowódcy gwardii królewskiej uważano za nieporozumienie. Jednak nie wszyscy podzielali tę opinię. W elitarnym kręgu ludzi mających rzeczywistą władzę pułkownik uchodził za przerażająco skutecznego i kompetentnego. Wielu przekonało się o tym osobiście, jednak nie mogli z nikim się tą wiedzą podzielić. De Sarnac nie lubił kłopotów ani tych, którzy je sprawiali. Wolał też, aby pewne sprawy nie wychodziły... na wierzch. Dlatego większość jego problemów znajdowała się dwa metry pod ziemią. Pułkownik nie był zły, czasem jednak bywał okrutny. Szczególnie, jeśli uznał, że coś grozi tym, których przyrzekł był weteranem i gardził wszelkiego rodzaju gryzipiórkami, lecz to, co wyczuwał w de Sarnacu, skłaniało go do ostrożności. Dziwna u dworskiego urzędasa aura władzy, oczy... Taki wyraz oczu marine nieczęsto widział nawet na polach bitew. Patrzyły badawczo, chłodno, bez drgnienia, jakby widziały już wszystko... Długie, smukłe palce księcia bez najmniejszego trudu gięły solidną, srebrną łyżeczkę. Zastanawiały szerokie barki i swobodna poza będąca rzadko spotykanym połączeniem czujności i rozluźnienia.– Jak myślisz, co się stało w sali tronowej? – zapytał Adam.– Ćwiczenia – odpowiedział natychmiast żołnierz. – Najbardziej porąbane ćwiczenia, jakie widziałem w życiu – dodał.– Chcesz wstąpić do gwardii królewskiej?Nastała chwila milczenia.– Tak – powiedział wreszcie marine.– Dlaczego się cofnąłeś, wtedy, podczas ataku?– Zrobiłem coś źle? – odpowiedział pytaniem żołnierz.– Owszem, dwie rzeczy. Jeśli się cofniesz, walcząc, możesz o coś lub o kogoś się potknąć, a wtedy już nie żyjesz. I jeszcze jedno. Gwardia chroni swoich podopiecznych. Jako gwardzista staniesz pomiędzy osobą, którą ochraniasz, a śmiercią; każdy krok w tył to krok bliżej do śmierci dla tego, kogo masz chronić.– Zrozumiałem – mruknął marine.– Idziemy – rzucił do komnaty, gdzie właśnie kończyła się odprawa. Cała rodzina królewska siedziała przy stole, słuchając z uwagą przybocznego de Sarnaca, sierżanta gwardii prowadzącego odprawę.– Alijah nieźle – podsumował ten ostatni. – Panicz Norman też.– Mam o dwie sekundy lepszy czas niż ostatnio – pochwalił się z powagą pokiwał głową i odwrócił się w stronę królowej.– Wiem, że... – zaczęła oszałamiająco piękna, rudowłosa, o subtelnej, jakby wyrzeźbionej w marmurze twarzy. Migdałowe w kształcie oczy patrzyły bystro i zawadiacko spod długich rzęs. Miała alabastrową cerę, naznaczoną nielicznymi piegami, które tylko dodawały jej uroku. Szeroki dekolt wytwornej sukni w odcieniu morskiej wody odsłaniał doskonałą linię kruchych ramion i współgrał z kolorem oczu Adrienne. Jednak nie wyglądało, aby ktokolwiek z obecnych przejmował się urodą królowej czy też jej królewskim majestatem.– Wiesz?! – ryknął sierżant. – Ruda, widziałem, jak dziewczęta przebierają szybciej nogami, tańcząc w tej budzie na nabrzeżu!– Ten numer nazywa się „stepujące jałówki” – podpowiedział usłużnie Adam. – Być może jej wysokość ma zniżkę kondycji i czas wrócić do regularnych ćwiczeń? – zasugerował.– Nie zrobicie mi tego – powiedziała bez przekonania królowa.– Jeszcze jeden taki wynik w czasie próbnego alarmu i będziesz trenować na torze przeszkód razem z gwardią – rzucił zimno de Sarnac.– Ja chcę się bawić! – zawołała Alijah.– Roshynski! – Adam zwrócił się do towarzyszącego mu marine. – Ty też zasłużyłeś na co nieco, my tu nie wybaczamy błędów. Do wieczora jesteś do dyspozycji księżniczki Alijah.– Ale ja jestem tylko zwykłym żołnierzem... – zająknął się Roshynski.– Przestań bredzić. Alijah też jest tylko zwykłym potworem, bierz ją i znikaj! – warknął tupnęła nogą:– Nie lubię cię, wujku!Pułkownik demonstracyjnie pokazał małej Neufchatel Adrian Novary ukłonił się elegancko. Neufchatel było niewielkim księstewkiem pozostającym w stanie zależności od Francji, jednak żadnej ze stron nie zależało na podkreślaniu tego faktu. Taki układ miał wiele plusów. Umożliwiał na przykład Francji wpływanie na politykę międzynarodową za pośrednictwem swoich satelitów. Czasem pozwalano, aby któreś z tego typu państewek ostentacyjnie wystąpiło przeciwko francuskim interesom. Oczywiście w niezbyt ważnej sprawie... Miało to służyć podtrzymywaniu złudzenia pozornej niezawisłości od silniejszego kaftan i wytworne jedwabne pończochy dyplomaty kontrastowały jaskrawo ze zwykłym mundurem de Sarnaca. Novary był jednym z arbitrów najnowszej mody. Pułkownik – wręcz przeciwnie.– Pani... – Ambasador ukłonił się z lekko skinęła podał przedstawicielowi Neufchatel opieczętowany dokument.– To dla pana, zmarszczył ze zdziwieniem brwi i zaczął czytać.– Co to ma znaczyć?! – warknął.– To dokument zezwalający panu, ekscelencjo, na noszenie i używanie nietypowej broni, w tym magicznych trucizn – powiedział zimno Adam. – U nas, na prowincji, takie rzeczy są nielegalne – dodał.– Przeszukaliście moje... – zaczął ambasador.– Nie przeszukaliśmy – przerwała królowa. – Pułkownik to panu wytłumaczy dokładniej.– Przeprowadzamy czasem ćwiczenia – stwierdził Adam. – Używamy magii, aby zbadać reakcje ludzi na zagrożenie. To bardzo skomplikowane i kosztowne zaklęcie, wezwani magicznie przeciwnicy istnieją w sensie materialnym i zachowują się według wszelkich zasad fizyki. Ranieni ludzie czują ból, jak podczas rzeczywistej walki, „zabici” popadają w omdlenie, nikt nie jest w stanie zdać sobie sprawy, że to coś nierealnego.– I? – mruknął ambasador.– Walczył pan w obronie księżniczki Alijah... Oczywiście, cała sytuacja była wywołanym czarami złudzeniem, jednak zdaniem królowej zasłużył pan na pewne przywileje – powiedział pułkownik.– Hm... To znaczy?– Prawo do noszenia magicznej broni w obecności rodziny królewskiej, jakiś lepszy apartament, może odrobina przychylności odnośnie waszych problemów z wydobyciem żelaza – wyliczała na palcach królowa. – Skanuj go, Adam! – poprosiła w myśli.– Jest naprawdę wdzięczny.– Gdzie go umieścić? – spytała.– W błękitnym apartamencie.– Może jednak w czerwonym? – zasugerowała.– Czerwony jest dla książąt krwi...– Bo ja wiem? A o czym on teraz myśli?– Napawa się własnym bohaterstwem i... No, mniejsza o to – odpowiedział Adam.– A konkretniej, pułkowniku?!– Podobasz mu się – zameldował, z trudem tłumiąc rozbawienie.– No proszę, nie dość, że odważny, to jeszcze z dobrym gustem – stwierdziła wyraźnie zadowolona. – Zamieszka pan w czerwonym apartamencie – zwróciła się do ambasadora Neufchatel. – Jutro jego wysokość wysłucha pańskiej prośby dotyczącej kwestii żelaza. Może pan też czasem przyjść pobawić się z Alijah – dodała, sygnalizując zakończenie skłonił się nisko i opuścił komnatę. Kiedy wyszedł, de Sarnac, nie przejmując się etykietą, usiadł bez zaproszenia naprzeciwko królowej.– Uff – stęknął. – Teraz została nam tylko nasza mała Marica.– Nie licząc generała – przypomniała z uśmiechem.– Adrienne – jęknął – naprawdę nie możesz się sama zająć tym starym żółwiem?– Nie! – odpowiedziała stanowczo. – To przecież ty wymyśliłeś ten cały cyrk z ćwiczeniami. Nie mówiąc już o tych wszystkich pseudonimach – stwierdziła mściwie. – Wiewióra, też coś! – parsknęła pogardliwie.– To konieczne – przypomniał jej. – Łatwiej walczyć i umierać za kogoś, kogo się lubi, łatwiej też zdradzić władcę niż przyjaciela... Jestem czasem taki znużony. – Adam ukrył twarz w dłoniach.– Wiem, kuzynie, wiem – powiedziała miękko królowa, kładąc mu rękę na ramieniu. – No więc co z tą małą hrabiną? – spytała.– Nie pamiętam dokładnie, chodzi chyba o jakiś skandal czy coś. Gdy przyjdzie, to ją odczytam – obiecał de Sarnac.– Hrabina de Charny – zaanonsował Roshynski ubrany w mundur sierżanta de Sarnac z rozbawieniem spoglądał na pełniącego czasowo funkcję lokaja marine.– To tylko chwilowe zajęcie – obiecał mu w myśli. – Musisz się trochę otrzaskać z tymi dworskimi ceremoniami...Roshynski stanął u drzwi, obrzucając Adama ponurym spojrzeniem. Marica de Charny skłoniła się dystyngowanie przed królową.– Pani...Władczyni lekko skinęła głową.– Co powiesz na propozycję objęcia stanowiska nauczycielki i opiekunki księżniczki Alijah? – spytała.– To niemożliwe – odpowiedziała martwym głosem hrabina. – Dwa lata temu książę de Rizal oskarżył mnie o kradzież złotej statuetki z jego sypialni. Dwór w to uwierzył...– I co? – rzuciła Adrienne do kuzyna.– Nie zrobiła tego. Ten kundel zwabił ją do sypialni i chciał zgwałcić. Panienka pchnęła go nożem i stąd cała afera...– Zbadamy tę sprawę, hrabino – stwierdziła królowa. – Możesz de Charny dygnęła i wyszła z komnaty bez słowa.– Jutro... – zaczęła władczyni.– Nie ty! – powiedział z naciskiem de Sarnac. – Nie ty... Niech zrobi to Thomas, on ma Justice, to powinno wystarczyć.– Zastanowię się – przewrócił oczyma.– Pamiętasz, co się stało z tym malarzem?! Nie mieszaj się do tego!– Zasłużył sobie! – Królowa wydęła gniewnie usta.– Pewnie tak – odparł. – A pamiętasz tytuły w gazetach? „Barbarzyńskie tortury we Francji”, „Sztuka zmasakrowana” – zacytował ze złością.– Zaraz, to u was...? – zająknął się marine. – Maestro Tiranoli...?– Tak, u nas, maestro Tiranoli – odparł ironicznie pułkownik. – Pewnie pisali o tym nawet w cesarstwie? – zapytał.– Pisali, że zmasakrowaliście znanego artystę i odesłaliście go półżywego, z listem pełnym obelg, do akademii malarskiej w Wenecji...– Maestro wykazał się większym kunsztem jako pedofil niż jako malarz – powiedział znużonym tonem Adam de Sarnac. – Kiedy wyszło na jaw, że zdeprawował kilkunastu chłopców i namalował obraz przedstawiający jego... hm... figle z dzieciakami, które rodzice posyłali do pracowni, aby nauczył je malarstwa, nasza władczyni dostała szału.– Wcale że nie! – odparła zapalczywie królowa.– Byłem przy tym – przypomniał jej zimno pułkownik. – Kazała go przytwierdzić do obrazu za pomocą gwoździ, a w usta wsadzić list akademii weneckiej proszący o stworzenie mu takich warunków, żeby mógł się wykazać pełnią ekspresji artystycznej na terenie naszego królestwa.– Eee... gwoździami? – spytał marine, przełykając ślinę.– Gwoździami – potwierdził de Sarnac. – Początkowo przebito mu tylko nogi i ręce, lecz pewien przedsiębiorczy gwardzista wbił jeszcze parę w narzędzie przestępstwa...– Przeżył?– Przeżył – stwierdził obojętnym tonem pułkownik. – Gwardziści wbijali gwoździe tak, aby nie zrobić mu większej krzywdy. Dotarł do Wenecji ekspresowym powozem w dość dobrym stanie. Jak się jednak można domyślać, był nieco... przybity – dodał.– No dobrze – westchnęła królowa. – Zostawię to Thomasowi. Niech przemówi Justice.– Grzeczna dziewczynka!Adam de Sarnac skinął lekko głową, odpowiadając na salut gwardzisty. Dziś przed salą audiencyjną gwardia wystawiła dodatkowe posterunki. Odwrócił się, słysząc kroki.– Po co to? – Roshynski patrzył na gwardzistów.– Dzisiaj Thomas występuje w roli sędziego, każdy może odwołać się do królewskiej sprawiedliwości. Większa liczba strażników w taki dzień to rutyna – odparł Alijah maszerowała, trzymając marine za rękę. Ubrana w różową sukienkę, z kokardą we włosach wyglądała uroczo i niewinnie. Pojawiający się na zawołanie promienny uśmiech, podobnie jak wytrenowane spojrzenie przypominające wzrok zranionego jelonka sugerowały, że za kilka lat niewielu mężczyzn będzie w stanie oprzeć się małej kokietce. Tylko krnąbrna mina i niebezpieczne błyski w zielonych oczach psuły nieco ten idealny obraz. Pilnowanie jej sprawiało żołnierzom więcej kłopotów niż nadzór nad resztą rodziny królewskiej razem wziętej. Mimo swego wieku księżniczka cieszyła się zasłużoną reputacją największego chuligana w okolicy.– Co się stało? – zapytał dziewczynkę de wymownie wywrócił oczami.– Kobiety! – parsknął lekceważąco.– Ja chcę go rzucić! – zawołała Alijah.– Kogo?– Kuzyna Victora.– To go rzuć. – Adam wzruszył ramionami.– Ale ty jesteś niemądry, wujku! Nie mogę go rzucić, jak on się do mnie nie odzywa!– Czemu się nie odzywa?– No bo kiedy mnie wepchnął do fontanny, to go kopnęłam. No wiesz, gdzie...– Ciężka sprawa – cmoknął współczująco Roshynski.– Poproś o coś Victora – zaproponował de Sarnac. – Powiedz, że tylko on może ci pomóc, bo jest taki dzielny i mądry, a gdy ci pomoże – to go rzuć. Zgłupieje od tego całkiem, a ty się od razu lepiej poczujesz – dodał z uśmiechem.– Zrobię tak – powiedziała dziewczynka. – Ale wcześniej pocałuję go tak, jak mama tatę, żeby wiedział, co traci – zachichotała uradowana.– Ekhm... – odchrząknął niepewnie. – Może bez tego całowania?– Czemu? Mama cały czas tak robi.– Mama jest trochę większą dziewczynką...– To kiedy będę mogła się całować? – Alijah nadąsała się ponownie.– Później o tym pogadamy – zadecydował Adam, wchodząc do sali.– Księżniczka Alijah i pułkownik de Sarnac – zaanonsował jeden z pilnujących drzwi komnacie przebywało kilkaset osób. Nie było to niczym niezwykłym, nawet jeśli nie spodziewano się specjalnych atrakcji, gdyż dworzanie traktowali ceremonię jako doskonałą okazję do zaprezentowania strojów, biżuterii i zorientowania się w najnowszych układach towarzyskich. Ogromna sala mogła pomieścić przynajmniej tysiąc osób. Wzdłuż ścian stali gwardziści, rozmieszczone co pięć metrów potężne okna zapewniały dość światła także w pochmurny dzień. Marmurowa posadzka w różnych odcieniach zieleni stanowiła wykwintny kontrapunkt dla ozdobionych jedwabnymi draperiami ścian. Sufit pokrywały freski przedstawiające mitologiczne sceny. Przy jednym z krótszych boków sali audiencyjnej ustawiono dwa trony z mahoniu i kości słoniowej.– Mogą podejść proszący o sprawiedliwość! – zawołał donośnym głosem siedzącej pary królewskiej zbliżyła się tylko jedna osoba – hrabina de Charny.– Proście o sprawiedliwość. – Thomas de Sarnac wygłosił rytualną zbudowany, muskularny władca siedział z pochmurnym wyrazem twarzy. Jasne, spłowiałe od słońca włosy i ogorzałe od wiatru policzki sugerowały, że często opuszcza pałac. Bladoniebieskie oczy otaczała sieć delikatnych zmarszczek, powstałych od intensywnego wpatrywania się w dal. Król Francji wyglądał na żeglarza, a nawet pirata. Nader przystojnego pirata...– Najjaśniejszy panie, zostałam oskarżona o przestępstwo, którego nie popełniłam – rzekła kobieta. – Książę de Rizal skłamał, że ukradłam złotą figurkę z jego kolekcji, w rzeczywistości zaś zwabił mnie do swojej posiadłości i skinął na stojącego nieopodal księcia.– Ta kobieta kłamie! – oznajmił głośno książę de Rizal, podchodząc bliżej. – To zwykła, kłamliwa...Władca powstrzymał go gwałtownym gestem dłoni.– Hrabino, czy stawia pani swoje życie na sąd boży?Marica de Charny rozpięła obfity, koronkowy kołnierzyk sukni i bez słowa uklękła na marmurowej posadzce w ułożonym z ciemnozielonych kostek kręgu. Po chwili krąg otoczyła błękitna aura. Marmurowe tessery promieniowały magią. W sali tronowej zaległa martwa cisza. Thomas de Sarnac wyciągnął z pochwy miecz i uniósł go nad głowę.– Oto Justice, narzędzie sprawiedliwości! – rozjarzył się zimnym, białym płomieniem. Gdy król pochylił ostrze, szykując się do potężnego, oburęcznego cięcia, pułkownik de Sarnac dał znak gwardzistom, aby wyprowadzili Normana i Alijah z sali. Wzrok wszystkich dworzan wlepiony był w klęczącą kobietę. Hrabina zamknęła oczy, jej przyspieszony oddech słyszano chyba w najdalszych zakątkach sali tronowej. Władca błyskawicznie poprowadził ukośne cięcie, celując w kark klęczącej. Dźwięk, który się rozległ, można było porównać do zgrzytu żelaza po szkle. Po chwili Marica de Charny wstała.– Justice przemówiła – oznajmił głośno Thomas de pospiesznie podsunął krzesło osłabłej z ulgi hrabinie.– Jak to jest zostać publicznie uznanym za kłamcę, tchórza i świnię? – zapytał księcia de Rizal.– Gdybyś nie był nieślubnym bękartem niewiadomego pochodzenia, może odpowiedziałbym ci mieczem. – De Rizal leniwie przeciągnął słowa. – Chyba uderzył ci do głowy fakt nadania królewskiego nazwiska... Czym zaszczycono wielu królewskich i nie tylko królewskich bękartów – dodał, patrząc wyzywająco na królową. – Ale coś trzeba przecież zrobić z taką bezczelnością wobec lepszych od siebie...Podszedł do Adama i nagłym ruchem uderzył go w twarz.– Marszałek dworu przygotuje salę do pojedynku – odezwała się zimnym jak lód głosem władczyni.– Ośmielam się nie zgodzić z waszą królewską mością – odparł bezczelnie arystokrata. – Pojedynkować się można jedynie z równymi sobie, tak przewiduje kodeks honorowy – dodał z uśmiechem. – W całym królestwie są tylko dwie osoby dorównujące mi rangą, oczywiście poza rodziną królewską...– Ma pan rację, książę. – Królowa uśmiechnęła się z tronu i podeszła do stojącego obok herolda. Zdumieni dworzanie ujrzeli, jak herold przekazuje jej laskę będącą oznaką jego funkcji. Adrienne de Sarnac uderzyła laską o podłogę.– Marszałek polny Adam de Sarnac, królewski kuzyn pierwszego stopnia, trzeci w kolejności dziedziczenia tronu... Zwycięzca spod Lenz, zwycięzca spod Nordlingen, zwycięzca spod Venalzio, ostatni dowódca Fortu Adrienne! – otarł grzbietem dłoni krew z rozbitej wargi i zmierzył królową ponurym spojrzeniem.– Dzięki, Wiewióra! – rzucił z przekąsem w myśli. – Właśnie poinformowałaś Czarnych Aniołów imperatora, kto nosił w czasie wojny srebrną maskę...– Dasz sobie radę – odparła wpatrywał się w de Sarnaca z otwartymi ustami.– To pan... pan dowodził w tych bitwach – powiedział cicho. – Zabił pan trzydziestu Czarnych Aniołów...– Nie wszystkich naraz – skomentował Adam tłum dworzan zaczęli się przedzierać gwardziści i żołnierze.– A więc to jest Cień – mruknął potężnie zbudowany sierżant. – Byłem z tobą pod Lenz i Rocroi – dodał.– Cień! – zawołał jakiś gwardzista. – Cień! Cień! – zaczęli skandować de Sarnac podszedł do arystokraty. Nagle w komnacie zrobiło się cicho.– Proponuję piątą po południu – powiedział z się, że zaledwie poruszył barkiem, lecz głowa księcia odskoczyła do tyłu i de Rizal zwalił się bezwładnie na posadzkę.– Mam nadzieję, że czuje się pan, drogi książę, dostatecznie obrażony...Mężczyzna podniósł się ciężko na nogi i zmierzył Adama spojrzeniem pełnym nienawiści.– A więc o piątej – wycedził.– Nie włożę tego! – zawył Adam de Sarnac.– Włożysz! – wrzasnęła królowa i tupnęła z osłupieniem wpatrywał się w krzyczących na siebie członków francuskiej rodziny królewskiej. W Rzymie coś takiego byłoby nie do się, że w osobistych kontaktach rodzina de Sarnac nie przestrzega żadnych zasad pałacowej etykiety.– Tam są różowe kutaski! – zawołał z udręką w głosie Adam.– Nie różowe tylko malinowe – zaprzeczyła królowa. – No, niech będzie, że jasnomalinowe...Oboje kontemplowali leżący na stole galowy mundur marszałka polnego.– Jeśli mogę się wtrącić, najjaśniejsza pani... – powiedział marine niepewnie.– Adrienne – poprawiła go odruchowo królowa. – Wszyscy gwardziści zwracają się do mnie po imieniu albo używają jednego z tych obleśnych przezwisk wymyślonych przez twojego szefa...– Ciekawe, kto pierwszy krzyczał na podwórku... – zaczął Adam.– Nie pamiętam! – odparła natychmiast zaczerwieniona królowa.– Ale ja pamiętam. Pamiętam, Ruda – dorzucił mściwie.– No więc, Adrienne... to mundur galowy, nie nadaje się do pojedynku – powiedział Roshynski.– Milczałam całe lata! Teraz, kiedy wyjawiłam, komu zawdzięczamy wygraną wojnę, chcę go widzieć w mundurze, do którego ma prawo, i ze wszystkimi odznaczeniami!– Myślałem, że to my wygraliśmy wojnę – zauważył marine.– Akurat! Pokazać ci tekst traktatu zawartego z cesarzem?!Królowa postąpiła krok w kierunku drzwi, jakby chciała zawołać służbę.– Spokojnie, Adrienne, udawajmy przez chwilę, że jesteśmy normalni – powiedział z uśmiechem de Sarnac.– A jesteśmy? – spytała figlarnie.– Jest możliwy kompromis – zauważył łagodnie marine. – Przynajmniej w kwestii tego munduru... Pułkownik... przepraszam, marszałek może...– Pułkownik – przerwał mu Adam. – Jestem pułkownikiem gwardii, regularną armią dowodziłem tylko z konieczności.– To znaczy? – nie zrozumiał Roshynski.– Czarni Aniołowie wybili wszystkich wyższych dowódców – wyjaśnił de Sarnac. – To znaczy wysłał ich ojciec obecnego imperatora – dodał.– Ale...– Dajmy temu spokój. – Machnęła ręką królowa. – Co z tym mundurem?– Pułkownik może włożyć mundur polowy ze wszystkimi orderami. Przepisy dopuszczają taką możliwość. Dodam tu, kompletnie bez związku, że mundur polowy zapewnia swobodę ruchów i nie ma różowych kutasków – powiedział złośliwie żołnierz.– Mam podzwaniać orderami w czasie walki?!– „Sałatka owocowa” nie dzwoni – zauważył Roshynski.– Co za sałatka? – Adrienne zmarszczyła ciemne brwi.– Baretki – wyjaśnił chmurnie Adam. – Mam je naprawdę wszystkie...– Co do jednej! – rozkazała twardo.– Wyglądasz wspaniale, kuzynie – rozpromieniła się Adrienne de w fotelu pułkownik zerknął na nią ponuro. Zaraz po założeniu munduru polowego zameldował się w apartamentach władczyni. Cały czas demonstracyjnie okazywał, jak bardzo jest urażony jej poleceniem, ale nie wyczuwało się w nim prawdziwego gniewu. Adrienne zerkała na niego z niewinnym wyrazem twarzy, w jej oczach było widać wesołe błyski. Najwyraźniej stanowiło to część prowadzonej od dawna gry, która obojgu sprawiała niekłamaną przyjemność. Żadne z nich nie wykazywało najmniejszej obawy co do wyniku przyglądał się uważnie kolorowym baretkom na piersi Adama.– Co pułkownik ma na kołnierzu? – zapytał.– „Srebrne Okucia” – wyjaśniła królowa. – Najwyższe odznaczenie za walkę wręcz w warunkach bojowych.– Może pójdziemy już do sali? – zaproponował ponuro Adam. – Paplacie i paplacie...W sali tronowej rozchodził się zapach cedru. Na środku wytyczono krąg, w którym miał się toczyć pojedynek. Podłoga wewnątrz niego była wysypana cedrowymi trocinami. Pojedynkowy krąg otaczali gwardziści, za ich plecami stali dworzanie.– Jego miłość, książę de Sarnac – obwieścił de Sarnac wkroczył pierwszy na trociny.– Książę Cyrus de Rizal – wezwał herold kręgu pojawił się de Rizal. Obaj odwrócili się w kierunku tronów i złożyli ukłon parze królewskiej. Thomas de Sarnac przez chwilę taksował wzrokiem księcia de Rizal. Nie było to specjalnie przyjazne spojrzenie. Wreszcie skinął lekko dłonią.– Zaczynajcie! – Rizal uderzył trzymanym oburącz mieczem z góry, zaczynając składającą się z trzech ruchów sekwencję zwaną „Morska Bryza”. Adam de Sarnac błyskawicznym unikiem zszedł z linii ciosu i czubkiem ostrza rozpruł przeciwnikowi policzek od ucha do dolnej szczęki. De Rizal zawył z wściekłością i uderzył ponownie. Stal trafiła na stal i walczący zwarli się pośrodku kręgu.– Podobno jesteś niepokonanym szermierzem – zakpił cicho Adam, patrząc w oczy przeciwnika.– Nie takich już zabijałem – wyrzęził chrapliwie de Sarnac łokciem odrzucił w bok ramiona przeciwnika i niemal nieuchwytnym ruchem uderzył go w usta rękojeścią miecza. Chwilę później książę de Rizal krzyknął ponownie, gdy ostrze pułkownika przecięło mu ścięgno w prawej ręce. Thomas de Sarnac uniósł dłoń, by przerwać starcie.– Książę? – zapytał.– Nie mogę walczyć, poddaję się – jęknął de Rizal, patrząc z nienawiścią na gwardzistów doprowadziło go do tronu.– Przegrałeś sąd boży – oznajmił król głośno. – Twój majątek przejmie korona, odbieramy ci prawo pobytu w stolicy. Jakiekolwiek działania na szkodę hrabiny de Charny lub marszałka de Sarnac zostaną potraktowane jako zdrada stanu i ukarane śmiercią. Wyprowadzić go! – de Sarnac na oślep namacał klamkę. Wszedł do swoich apartamentów i z westchnieniem ulgi zapadł w wygodny fotel. Po chwili wyszeptał krótkie zaklęcie, którym zapalił stojące na stole świece. Ich blask wydobył z ciemności stół, krzesła oraz regały z książkami. Komnaty księcia były urządzone dość skromnie, choć wspaniałe gobeliny na ścianach i grube, puszyste dywany świadczyły dobitnie o wysokiej randze lokatora. De Sarnac schował twarz w dłoniach i rozmasował ją znużonym gestem. Nagle poderwał się czujnie.– No nie – stęknął z rozpaczą. – Jeszcze pani, hrabino...?– Dlaczego: jeszcze? – zapytała z zaciekawieniem Marica de Charny. – I jak mnie pan poznał?– Ma pani specyficzne perfumy. Cytron, róża, jaśmin, mech dębowy i nieco wanilii...– Przecież nie perfumuję się jak wsiowa dziewka! Naprawdę pan to wyczuł z odległości kilku metrów?– Naprawdę.– To zadziwiające.– Łatwo panią zadziwić – stwierdził de Sarnac, krzywiąc się z bólu.– Coś pana boli?– Wszystko oprócz włosów. W zasadzie, jak się zastanowić, to włosy chyba też...– Czyżby jakaś uroczystość? – spytała hrabina niewinnym tonem.– Żołnierze zaciągnęli mnie do knajpy, po tym jak Wiewióra mnie wydała. Było to nieuniknione... Nic nie sprawiało im większej radości niż wlewanie we mnie trunków.– Nie dziwię się im. – Marica spoważniała. – Gdyby nie pan...– Proszę nawet nie wspominać o tych sprawach! – warknął de Sarnac. – Jako bohater wojenny dostałem już dzisiaj ponad czterdzieści propozycji małżeństwa, a prawie tyle samo kobiet zaoferowało nielegalny związek.– Współczuję – powiedziała, zagryzając do jednego z regałów i, mrużąc oczy, prześlizgnęła się wzrokiem po książkach. Pozycje z zakresu wojskowości sąsiadowały z poezją, magicznymi podręcznikami, traktatami z zakresu hydrauliki, astronomii i wielu innych dziedzin. Na półkach stało też sporo romansów. Wszystkie książki były ze sobą przemieszane bez jakiegokolwiek ładu, a ich wygląd świadczył, że często z nich korzystano.– Natknąłem się na baronową Danglart, która nazwała mnie uroczym chłopcem i stwierdziła, że gdyby miała sześćdziesiąt lat mniej... – powiedział książę znękanym de Charny parsknęła śmiechem.– Hrabino – wycedził przez zęby – być może pani śmiech brzmi niczym srebrne dzwoneczki, jak zwykli pisać nasi poeci, jednak teraz każdy głośniejszy dźwięk rozsadza mi podeszła bez słowa i zaczęła łagodnie masować mu plecy. Po chwili zwinne palce przeniosły się na kark i Adam z pomrukiem ulgi oparł czoło na się z głową wtuloną w śmiały dekolt zwiewnej, koronkowej szaty. Jej właścicielka wybrała akurat ten moment, aby się poruszyć i zamruczeć rozkosznie. Dłoń Maricy de Charny ześlizgnęła się po jego piersi... Stanowczo złapał kobietę za nadgarstek i przetoczył się, opierając na łokciu.– Dzień dobry! – przywitała się z uśmiechem hrabina.– Mała dziewczynko – wysyczał. – Spaliśmy ze sobą i jest to prawda względna, ale jeśli jeszcze kilka razy tak się poruszysz, zamieni się w prawdę absolutną...Zatrzepotała rzęsami z udanym przerażeniem.– Naprawdę? – wyszeptała jednym ruchem zerwał się z łóżka i pomaszerował do łazienki.– Pański wyczyn jest godny podziwu – powiedziała ironicznie.– Gwardziści są znani z heroizmu i silnej woli – odparł z kamienną kwadrans później Marica bezceremonialnie weszła do łazienki i spojrzała pytająco na moczącego się w wannie Adama.– Tosty i jajecznica?– Proszę?– Na śniadanie – odparła, przewracając oczyma.– Może być.– Słyszałam, że miałeś pracowitą noc – powiedziała z uśmiechem Adrienne de na kolanach drewniany tamborek, jednak nie sprawiała wrażenia specjalnie zainteresowanej haftem. Patrzyła na bawiącą się lalkami w fotelu Adam odwrócił się do królowej z niechętną miną i kilkakrotnie zachrząkał, całkiem udatnie naśladując prosiaka.– Jeszcze, jeszcze! – zawołała zachwycona Alijah.– Sio stąd, paskudo! Roshynski, zabierz ją na spacer albo co...– Rozkaz, pułkowniku! – Marine z trudem ukrywał rozbawienie.– Najwyraźniej jestem dziś strasznie zabawny – warknął de Sarnac, patrząc, jak Roshynski wyprowadza dziewczynkę z komnaty.– I co? – spytała krótko królowa. Żartobliwy ton zniknął całkiem z jej głosu.– Może się opiekować małą – zapewnił kuzyn.– Wyskanowałeś ją dokładnie?– Adrienne... Oczywiście, że tak!– Jakieś uwagi?– W zasadzie nie, ale jest w niej coś dziwnego... Nie groźnego, ale właśnie dziwnego.– Zdziwiłeś się przed czy po...? – spytała figlarnie.– Niektórzy z nas myślą tylko o jednym...– Nie przespałeś się z nią?– Spaliśmy w jednym łóżku – odpowiedział ponuro Adam. – Po jej masażu przestała mnie boleć głowa i zasnąłem. Musiała mnie rozebrać i zapakować do łóżka, gdy spałem...– A przynajmniej jej się tak zdawało – stwierdziła domyślnie królowa. – Żadnych negatywnych myśli? Nawet wtedy?Adam zaprzeczył.– No dobrze, od jutra będzie dawać Alijah lekcje etykiety. Wybadaj przy okazji, jakie ma wykształcenie.– Oczywiście.– Jadłeś już śniadanie?– Tak, nasza mała Marica jest całkiem niezłą kucharką.– Ona jest naprawdę dziwna – stwierdziła z namysłem Adrienne de Sarnac.– Niby czemu?– Zaopiekowała się tobą, położyła cię spać, posłużyła ci za grzałkę w zimną noc, a kiedy nie zareagowałeś na jej awanse, zrobiła ci śniadanie...– A co miała zrobić?!– Bo ja wiem? Ja w takiej sytuacji rozwaliłabym ci de Charny podniosła ciężką wojskową kuszę i przygotowała się do strzału. Obok niej stała z ponurą miną Adrienne de Sarnac. Najwyraźniej strzelectwo nie należało do ulubionych sportów królowej.– Marica – odezwał się sierżant gwardii pełniący tym razem rolę instruktora – strzelasz, jak chcesz, postaraj się tylko trafić...Od nocy spędzonej z pułkownikiem była traktowana przez gwardię jak członek rodziny królewskiej. Najwyraźniej dotyczyło to także przymusowego szkolenia wojskowego i rezygnacji z tytułów...– Ruda, strzelasz dubletami, metodą „Kontrolowana Para”.Na strzelnicy z trzaskiem odwróciły się ruchome tarcze i Marica nacisnęła spust kuszy. Widziała, jak stojąca obok królowa z zimną fachowością niszczy kolejne cele. Po chwili władczyni błyskawicznym ruchem wymieniła magazynek z bełtami.– Wstrzymać ogień! – zakomenderował do tarcz, żeby zbadać przestrzeliny.– Czy naprawdę musimy to robić? – spytała Marica, ocierając pot z czoła.– Biorąc pod uwagę wzrastającą liczbę zamachów na nas i na nasze dzieci, to raczej tak – warknęła Adrienne.– Wzrastającą? No i jest przecież gwardia...– Wzrastającą – potwierdziła królowa. – A gwardziści nie mogą być wszędzie. Tylko w tym roku zastrzeliłam jednego zamachowca, drugiego zabiłam nożem. Myślisz, że opieka nad moją córką to synekura?! Jeśli Alijah coś się stanie, kiedy będziesz przy niej... Dlatego będziesz ćwiczyć, póki nie padniesz, a potem podniesiesz się i będziesz ćwiczyć dalej!– Całkiem nieźle wam poszło, moje panie – zawołał wesoło sierżant. – Czas na małe krótkie zaklęcie i sześć stojących pod ścianą homunkulusów treningowych poderwało się do ataku. Królowa poprowadziła lufę swojej kuszy po łuku, w szalonym tempie opróżniając magazynek. Trzech z atakujących upadło, zanim zdążyli dobiec do kobiet. Marica wystrzeliła tylko raz, a potem rzuciła kuszą w napastników, wyciągając jednocześnie nóż. Adrienne de Sarnac uderzyła ostrzem w szyję jednego homunkulusa, jednak przeciwnik zdołał uniknąć ciosu i zaczął ją okrążać, poruszając lekko własnym z uśmiechem na ustach zawirowała w dzikim piruecie, przepuszczając klingę wroga tuż przed swoją piersią. Napastnik zamarkował cięcie w skroń dziewczyny i rzucił się do przodu, aby uderzyć ją barkiem w brzuch. Odsunęła się lekko, zaraz też kopnęła homunkulusa w twarz kolanem. Trzymany oburącz ostrzem w dół nóż trafił go w kark w chwili, kiedy kopnięcie podbiło mu głowę i stwór zwalił się na ziemię. Marica obejrzała się na królową, ale władczyni właśnie wyjmowała ostrze z krtani swojego przeciwnika.– Nieźle, całkiem nieźle – stwierdził ponownie z dziwną miną instruktor.– No więc co was niepokoi, panowie? – zapytał Adam de Sarnac.– Twoja kobieta, szefie – odparł sierżant ponurym i dwóch innych instruktorów poprosiło pułkownika o rozmowę.– To nie jest moja... Zresztą mniejsza o to. Co wam się nie podoba?– Ona jest za dobra – westchnął instruktor.– To znaczy, była wcześniej gdzieś szkolona?!– Nie, właśnie sęk w tym, że nie...– Nie rozumiem?– Na pewno nie jest szpiegiem czy kimś takim, nie przeszła wcześniej żadnego szkolenia bojowego, to widać... Kiedy zaczęła ćwiczyć, była zielona jak szczypiorek na wiosnę. Jednak to nienormalne, gdy ktoś po pierwszym powtórzeniu wykonuje technikę prawidłowo, a po drugim lepiej od instruktora... Nawet wybitnie uzdolnionym zajmuje to lata, hrabinie wystarczyły minuty.– Naprawdę jest taka dobra?– Wczoraj skasowała w walce na noże dwa treningowe homunkulusy na dwunastym stopniu.– Oszalałeś?! Kazałeś im atakować bez żadnych zabezpieczeń?– Na wszelki wypadek miałem pod ręką maga i ekipę medyczną, ale nie byli potrzebni – odparł posępnie sierżant. – Jest jeszcze coś... Gadałem z pewnym wojakiem, który pamięta hrabinę sprzed trzech lat. On dorabia sobie, udzielając lekcji walki na noże.– I co?– Powiedział, że ta dziewczyna nie potrafiła wykonać najprostszej rzeczy, nie potykając się o własne nogi...– Wnioski?– Ja...– Wnioski, Picard!– Nie wiem, kim ona jest, ale na pewno nie hrabiną de Charny – powiedział dobitnie gwardzista. – Nie mówię, że jest wrogiem – zaznaczył. – Czary ochronne, jakimi obłożono pałac, powinny też wykluczyć sztuczki z zamianą ciał, nawiedzenie i inne podobne rzeczy. A jednak... – urwał niezdecydowany.– Zajmę się tym – obiecał Adam de na krześle, kiedy klęknął obok i dotknął jej szyi.– Marica była ładną dziewczyną, ale twoja uroda zapiera dech w piersiach – powiedział, patrząc prosto w fiołkowo-złote, lekko skośne oczy. – Przesadziłaś – mruknął. – Nikt nie ma oczu takiego koloru. Kim jesteś?Odgarnął ciężkie kasztanowe sploty, kciukiem dotknął tętnicy poniżej ucha kobiety. Pieścił długą szyję, odnajdując leniwym ruchem trzy najbardziej wrażliwe miejsca. Jego palce muskały delikatnie jej skórę, niosąc w sobie nie tylko pieszczotę, ale też obietnicę bólu i śmierci... Hrabina jęknęła gardłowo, odchyliła głowę. Fala ciemnych włosów przesłoniła przez chwilę idealny owal twarzy, ześlizgnęła się po policzku, musnęła pełne wargi.– Nie wiem, kim jestem – wyszeptała. – Nie jestem Maricą de Charny. Mój biedny Bertrandzie... Teraz pozostała ci tylko magia krwi i rozkoszy, chyba że chcesz mnie zabić...– Nie chcę cię zabić – odszepnął dotykał jej szyi, wyczuwał uderzenia serca.– Co mam robić? – spytała.– Otwórz przede mną swój umysł – zażądał. – Do końca!– Tak, mój panie – zgodziła się ulegle. – Ślubuję ci lojalność i... Ach! – krzyknęła, gdy splótł ich życia w nierozerwalny długo swoje ciała i umysły, zanim w końcu podała Adamowi swoje prawdziwe imię – powierzając własne życie. Z niewiadomych przyczyn w umyśle pułkownika powstał obraz tańczącej kobiety.– Dokonało się! – powiedziała z tryumfem i, jak mu się wydawało, z wyzwaniem w głosie, kierując swoją myśl nie tylko do niego, ale też w rejony niedostępne dla istot wrażenie, że otworzył oczy po tygodniu.– Żyję? – zapytał niepewnie.– Chyba tak – odparła ze śmiechem. – Gdybyś jeszcze pomógł mi wstać...– Zgłoś się do mnie za parę godzin. – Znowu zamknął podnieść się z podłogi, ale mięśnie odmówiły jej posłuszeństwa i po chwili opadła bezwładnie na dywan.– Te dywany... – powiedziała.– Tak?– Dobrze, że tu są...– Wszelkie pochwały pod adresem mojej przezorności są mile widziane – powiedział Adam de Sarnac tonem wikarego zbierającego datki.– Łajdak i kłamczuch! – zawołała, kopiąc go lekko w łydkę. Jego przezorności! Też coś...– No cóż – przyznał. – To chyba nie był bezpieczny seks...Nagłym ruchem zerwał się i pociągnął dziewczynę za sobą.– Co to jest? – zapytała, kiedy postawił ją pod strumieniem lejącej się z góry wody.– Wynalazek niejakiego Priessnitza, niemieckiego pastuszka, który udowodnił empirycznie, że nie zawsze częste mycie skraca życie.– To nawet przyjemne – zamruczała, poddając się rozkosznym biczom gorącej wody.– Przepraszam...– Za co? Łajdak! – zawołała z wściekłością, gdy lunęła na nią lodowata struga.– Muszę stawić się u królowej – wyjaśnił. – Trzeba się doprowadzić do stanu używalności...– To ty musisz. Nie ja!– Może być różnie – stwierdził z uśmiechem. – Ruda bywa dociekliwa. Jak mam się do ciebie zwracać? Z jakichś przyczyn imię Marica wydaje mi się niewłaściwe. Miałabyś coś przeciwko temu, aby nazywać cię Tancerką?– Dlaczego akurat tak? – spytała, odwracając się gwałtownie.– Nie wiem – odparł. – Zdawało mi się, że widziałem cię tańczącą...– Niech będzie. Lepsze to niż Wiewióra – powiedziała złośliwie. – A właśnie, dlaczego używasz imienia Adam, a król przybrał imię Thomas?– Eee... Czy to ważne?– Więc? Musicie chronić swoje prawdziwe imiona przed wrogimi magami?– Przed pewną wrogą... istotą – przyznał z westchnieniem. – Gdy byliśmy mali, Adrienne na podwórku cały czas wrzeszczała: „Bertrand i Barnaba są jak stara baba”...– Barnaba to król? – upewniła się, zagryzając usta.– Tak. Jeśli się wygadasz, będę musiał cię zabić – nie wytrzymała i parsknęła śmiechem.– Więc co zrobimy? – spytała królowa.– Myślę, że sytuacja jest pod kontrolą, ale trzeba jeszcze porozmawiać z Luizą – stwierdził de westchnęła. Propozycja kuzyna nie wzbudziła jej entuzjazmu.– Czy koniecznie...?– Koniecznie! – odparł ponuro Adam. – Nie chodzi o Maricę, czy raczej Tancerkę... A przynajmniej nie tylko. Luiza czasem przewiduje przyszłe wydarzenia, jej umiejętność może się okazać teraz bezcenna. Coś tu się szykuje, coś naprawdę dużego.– Myślisz, że nasze systemy obronne tego nie powstrzymają?– Nie ma systemów nie do przełamania – powiedział powoli Thomas de Sarnac. – Ja też czuję, że coś jest nie w porządku, może dlatego, że mam Justice...Królowa skinęła bez słowa głową i Adam rzucił wezwanie. Obecny w komnacie dwunastoletni syn pary królewskiej Norman płonącym wzrokiem obserwował wujka.– Czy naprawdę babcia Luiza...? – zaczął.– Cicho, nie przeszkadzaj! – warknęła jego chwili w błękitnej sferze ukazała się twarz pięknej kobiety.– Witaj, Luizo. – Królowa rozciągnęła wargi w wymuszonym czoło przyzwanej zmarszczyło się z niesmakiem, brązowe oczy w ciemnej oprawie zwęziły się w szparki.– Nie marnujcie mojego czasu – mruknęła. – Mam dla was dwie wiadomości.– Ale...– Cisza! Adam, masz zrobić wszystko, co ci każe Tancerka. Macie włączyć do akcji generała de Montbacha.– Czy...– To wszystko – powiedziała.– Cześć, babciu! – zawołał wesoło się, że zjawa mrugnęła porozumiewawczo i na kolanach chłopca pojawiła się paczka słodyczy. W chwilę później sfera zniknęła.– No i po wszystkim – westchnął z ulgą król, rozpierając się na krześle.– Dlaczego ona nic ci nie powiedziała? – Adrienne zapytała męża z pretensją w głosie.– Ten cwaniak schował się za ciebie, nie widziała go ze sfery – odparł złośliwie Adam.– Hm... Ja tylko...– Mniejsza z tym. – Machnął ręką pułkownik. – Teraz muszę pogadać z tym świrem de Montbachem.– Czy generał naprawdę jest... mente captus? – spytał ostrożnie milczący dotąd de Sarnac wywrócił wymownie oczyma.– W zeszłym roku przepowiedział inwazję Lodowych Dziewic na pałac...– Kim są Lodowe Dziewice? – zaciekawił się Norman.– To gołe babki jeżdżące okrakiem na białych tygrysach – odparł zwięźle pułkownik. – Niektórzy mawiają, że mają po cztery cycki.– Dlaczego po cztery? – zapytał zafascynowany chłopiec. – Im więcej, tym lepiej?Thomas de Sarnac bez powodzenia usiłował ukryć uśmiech.– Gdy będziesz większy, to ci to wyjaśnię, synu...– Najgorszy jest fakt, że generał, aczkolwiek pomylony, nadal pozostaje jednym z najlepszych taktyków w Europie – powiedział posępnie Adam. – I niestety musimy zastosować się do tego, co rozkazała nasza miła Luiza.– To znaczy, wujku? – dopytywał się Norman.– To znaczy, że gdyby faktycznie wpadły tu te babki na tygrysach, to generał wiedziałby najlepiej, jak z nimi walczyć i w który cycek strzelać! – warknął twarzy chłopca odbił się rozmarzony uśmiech.– Możesz mnie przedstawić generałowi, wujku?Adam de Sarnac wręczył Normanowi prezent i przez dłuższą chwilę wysłuchiwał podziękowań. Dwunastoletni następca tronu nie był specjalnie zachwycony, ale wpajane mu uparcie przez matkę zasady dobrego wychowania wyraźnie przynosiły efekty.– Dlaczego ja nie mogę dostać kotka? – boczyła się Alijah.– Bo niewiele jest na świecie takich kotków – odparł zgodnie z prawdą pułkownik.– Takich bielutkich?– To też.– A kiedy ja dostanę swojego kotka? – Dziewczynka wygięła usta w podkówkę.– Gdy tylko takiego znajdę – obiecał Adam. – Norman...?– Tak, wujku?– Pamiętaj, zawsze masz się o niego troszczyć i tylko ty możesz mu dawać jedzenie!Chłopiec pokiwał głową. Kiedy wujek mówił takim tonem, nie było sensu się kłócić. Wolałby co prawda ćwiczenia na strzelnicy, niż zajmowanie się zwyczajnym kotkiem, ale zawsze to jakaś rozrywka. Zwierzątko, poza oślepiająco białym futerkiem, nie wyróżniało się niczym szczególnym. Raz na niego nasikało, ale wujek stwierdził, że tak ma wzruszył ramionami i z roztargnieniem zaczął podsuwać kociakowi motek wełny do zabawy. Zwierzak niemal nieuchwytnym dla oka ruchem łapki uderzył w kłębek włóczki i złapał ząbkami kilka nitek. Alijah bezceremonialnie zagarnęła zwierzątko i zaczęła głaskać.– Nazwiemy go Barnaba – stwierdziła.– Może lepiej nie... – powiedział Adam.– No to jak?– Zastanów się nad tym jeszcze – zaproponował de Sarnac.– No, dobrze.– Niech ktoś włoży tę koszulę! – zawołała przed pociskami i magią uniform nadal spoczywał na stole. Wzmocniony cienkimi jak nici splotami czarnej stali i ochronnymi runami czekał na kogoś, kto go wypróbuje.– Jesteś pewna, że wiesz, co robisz? – zapytał z lekkim niepokojem zastępca pułkownika, Lucien Luneville. Jego wzrok skierowany był na pokraczny kwiatek wyszyty na tkaninie. – Wiesz, ja się na tym za bardzo nie znam, ale widziałem już mniej koślawe... eee... przewróciła oczyma.– Spróbuj zobaczyć to okiem maga – zaproponowała. – Linie pól Luneville splótł palce dłoni, rzucając zaklęcie, i zmrużył powieki.– Ach – wyszeptał. – Teraz widzę...– Co widzisz? – warknął sierżant Picard.– To powinno zabezpieczyć nawet przed bełtem z ciężkiej kuszy.– Dobra – powiedział Picard. – na siebie uniform i przybrał bolesny wyraz twarzy. Tancerka podniosła ciężką bojową kuszę i z nonszalancką miną wystrzeliła bełt w twarz sierżanta. Pocisk wycelowany w środek czoła uderzył jakimś cudem w pierś stojącego i odrzucił go na dwa kroki w tył.– Aha, zapomniałam powiedzieć – stwierdziła beztrosko. – Chroni też twarz, ściągając pociski na pole ochronne tkaniny albo odchylając ich lot.– Biorę! – powiedział szybko Picard.– Ile takich jesteś w stanie wykonać? – spytał Lucien Luneville.– Dziesięć w ciągu trzech dni.– Nie da rady więcej? Przecież wszystkie runy ochronne tu już są, ty haftujesz tylko ten koszmarek. – Zerknął z lekkim niedowierzaniem na wyszyty przez dziewczynę ornament.– Nie wyobrażasz sobie nawet, ile mnie kosztuje wyhaftowanie tych kwiatków – padła cicha odpowiedź. – Chcę też zrobić jedną dla Adama.– No nic – powiedział Luneville. – Za kilka tygodni...Tancerka zaprzeczyła gwałtownie.– Co?– Nie będzie kilku tygodni. Coś się zbliża... Jutro przyniosę trzy następne, teraz idę gestem skierował dwóch ludzi za wychodzącą dziewczyną.– Picard!– Tak?– Ściągaj ludzi z urlopów! – rzucił.– Myślisz, że ta koszula się sprawdzi?Lucien Luneville spojrzał na udoskonalony uniform.– Czy ta panienka wygląda na mitomankę? – powoli pokręcił Adam de Sarnac wyszedł z wanny, Tancerka otuliła go ręcznikiem.– Masz nadmiernie napięte mięśnie – stwierdziła. – Może mały masaż – zaproponowała z nikczemnym uśmiechem.– Już widzę, jak mi się mięśnie po tym rozluźniają – rzucił z przekąsem. – Ale dla honoru gwardii...– Aha, zamienimy się jutro na koszule – powiedziała dziewczyna. – Mam na myśli stroje ochronne. Chcę, żebyś zobaczył, jak się sprawuje ten nowy. Chyba że mi nie ufasz, tak jak Picard...– Ufam ci – mruknął. – A te udoskonalone przez ciebie uniformy idą jak świeże bułeczki, ludzie prawie się o nie że Tancerka rozłożyła brzytwę, Adam sprężył się odruchowo. Po chwili rozluźnił mięśnie i ułożył się wygodnie na kocu.– Tak?– Nic specjalnego – westchnął. – Wystraszyłaś mnie i tyle.– Nie boisz się brzytwy w moich rękach?– To nie ma sensu – powiedział. – Wszystko, co mam, łącznie z życiem, jest twoje. Nie potrzeba ci żadnej brzytwy.– A więc umrzesz. Wielokrotnie... Ten masaż nazywa się „Rozkosz Brzytwy”.Ostrze zataczało kręgi na ciele mężczyzny, dotyk chłodnej stali drażnił końcówki delikatnych włosków przy kręgosłupie, parzył ogniem zakończenia nerwowe.– Nie miałaś racji. – Adam wyciągnął ramiona do Tancerki.– Dlaczego?– Umrzemy oboje...I audiencja dłużyła się niemiłosiernie.– Za chwilę podejdzie delegacja imperium – powiedział Lucien de Sarnac westchnął boleśnie.– Jeszcze godzina nudy, jak nie więcej – francuskich terytoriów zamorskich, Damian Frey wręczał ceremonialnie parze królewskiej skrzynie z darami. Norman i Alijah z zachwytem patrzyli na perły i topazy z kolonii. Adam odebrał rutynowy skan magiczny z obszaru sali tronowej i z niedowierzaniem w oczach spojrzał na kilkudziesięcioosobową delegację Cesarstwa Rzymskiego.– Co się dzieje?! – krzyknął major Luneville.– Żadnych emocji. To niemożliwe! – odpowiedział w myśli Adam. – Ogłosić alarm!Tymczasem rodzina królewska wolnym krokiem podchodziła do stojącej pośrodku sali grupy urzędników i żołnierzy imperium.– Thomas, Ruda, zabierać dzieci i w tył! To nie są ćwiczenia!Natychmiast podbiegło do nich parę osób udających petentów i zaraz Adrienne de Sarnac wraz z dziećmi wycofywała się w stronę tajnych przejść przy tronach, zasłaniana przez kłębiących się na pozór bezładnie natrętów. Thomas de Sarnac kontynuował swój powolny marsz w kierunku delegacji – chcąc dać więcej czasu Adam poczuł drgnięcie magicznego pola pałacu.– Już wiedzą, strzelać! – na grupie fałszywych delegatów ostrzał zabił kilka istot przed przemianą. Reszta zdołała przybrać postaci mniej czy bardziej odporne na stal i srebro.– Kurwa! Będzie ciężko, mają dwa golemy i większego ghula! – krzyknął z rozpaczą w głosie boczne drzwi – to gwardziści starali się wyprowadzić z sali dworzan. Żołnierze strzelali, próbując powstrzymać napastników nawałą magicznych bełtów, ale stwory i tak ruszyły do ataku, nic sobie nie robiąc z amunicji zabójczej dla większości gatunków Dzieci Ciemności.– Wszyscy w gniazdkach! – zameldował Roshynski.– Tu Picard. Coś się dzieje w pałacu! Jakiś mag tworzy kręgi desantowe!– Roshynski, przyślij tu swoich kumpli z piechoty morskiej! Czekają w westybulu, chyba nie są przebierańcami! – rozkazał pułkownik de Sarnac.– Idę!– Picard, wezwij rezerwy i zatrzymaj ich!– Zrozumiałem – odparł opanowanym tonem sierżant.– De Montbach ucieka! – Gwardziści usłyszeli pełen niedowierzania głos generał wypadł z sali na czele dowodzonej przez siebie drużyny.– Spokojnie! – warknął de Sarnac. – To głupek, ale nie tchórz. Pewnie zaraz wróci!Pierwsze szeregi żołnierzy starły się w walce wręcz z atakującymi potworami. Demony padały pod magicznymi mieczami gwardii jak łan zboża, lecz kły i pazury kilku odpornych na srebro i magię istot zbierały krwawe żniwo. Adam rzucił zaklęcie spowalniające na jednego z golemów i gwardziści zaczęli kruszyć potężne, pokryte runami cielsko z gliny ciosami drewnianej broni.– Uważaj! – Ktoś odciągnął brutalnie pułkownika na golem uderzeniem potwornej łapy zmasakrował stojącego obok gwardzistę i de Sarnac został odrzucony w tył potężnym ciosem. Czyjeś ramię podniosło go z ziemi – Adam spojrzał w oczy Marka Tulliusza, dowódcy zbrojnych delegacji imperium.– Byłem z XV Legionem pod Venalzio, Cieniu... – powiedział.– Chcesz teraz wziąć odwet? Z nimi? – wysyczał wściekle Adam, wskazując na szalejące po sali zmierzył pułkownika nieodgadnionym wzrokiem i odwrócił się do swoich żołnierzy.– Roma! Roma! – zawołał, wyciągając mu okrzyk wydobywający się z dziesiątków gardeł, gdy centuria imperialnej piechoty morskiej ruszyła przed siebie, odrzucając potwory ścianą tarcz i ostrzy. Do sali wpadło kilka osób, dźwigając ciężkie beczki z winem.– Z drogi! – zawył generał Guido de ludzie rozlewali wino po posadzce, skutecznie ograniczając zasięg poruszania się stworów bojących się wody. Miotający się po komnacie golem i parę graiverów cofnęło się przed strugami cieczy, skomląc tchórzliwie.– Ten ghul czegoś pilnuje! – zawołał Lucien wraz z grupą gwardzistów starł się z ghulem osłaniającym siedzące na podłodze stworzenia.– Tworzą krąg, chcą tu coś przyzwać!Adam rzucił się w stronę swojego zastępcy, kątem oka dostrzegł, że generał de Montbach niszczy ostatniego golema drewnianym bełtem wystrzelonym z dźwiganej przez czterech ludzi lekkiej oblężniczej przez utworzony na sali krąg przywołań zaczęli przybywać Nieumarli. Ich pierwsza fala powaliła żołnierzy straży królewskiej i rozproszyła ludzi Tulliusza.– Wracaj! – krzyknął de Sarnac, widząc ruszającą do ataku trzymała w obu dłoniach krótkie miecze, ich ostrza kreśliły ogniste linie wśród Tych Co Odeszli. Po chwili wyrwała z zaciśniętych rąk martwego żołnierza signum legionu i podniosła je nad głowę.– Roma! Roma! – krzyknęli marines, próbując otoczyć dziewczynę ochronnym murem tarcz.– Wujku, boję się – szepnęła cichutko Alijah. – Słyszę straszny hałas i runy gasną...– Alijah! – zawołał z rozpaczą Adam de Sarnac, przerąbując się przez tłum wiele razy słyszał głosy, jednak nigdy nie były tak natarczywe jak teraz. „Pospiesz się! – szeptały. – Ratuj Alijah!” Norman wiedział, że nie może w czasie alarmu wychodzić z kryjówki, lecz dziś działo się coś dziwnego. Nagle usłyszał cienki dziewczęcy pisk. To krzyczała Alijah. Chłopak z zaciętą miną zerwał ze ściany kuszę i otworzył drzwi komnaty. Korytarz zasłany był ciałami martwych żołnierzy i potworów. Wokół unosił się smród krwi i fekaliów. Norman odruchowo pomacał, czy kotek nadal tkwi pod jego koszulą, i zaczął biec w kierunku gniazdka Alijah. Już z odległości kilkudziesięciu metrów usłyszał głuchy łoskot walących się ścian. Mur wokół drzwi do kryjówki siostry pokryty był dziurami po strzaskanych cegłach. Jakaś istota o wielu mackach, wisząca w powietrzu nad zwłokami gwardzistów, rozbijała ścianę, chcąc wedrzeć się do środka. Norman, krzyknąwszy rozpaczliwie, wystrzelił parę bełtów w potwora. Stwór nagłym skokiem znalazł się przy chłopcu, jedna macka owinęła się wokół jego dłoni, miażdżąc ją w powolnym uścisku. Po chwili pogardliwe smagnięcie posłało chłopaka pod przeciwległą ścianę. Norman dławił się krzykiem, leżąc w kałuży własnej krwi i moczu.– Uciekaj! – zawołał, wyjmując zdrową ręką kotka. – Uciekaj – wyczuł wroga. Czuł ból niedorostka ze swojego stada i strach drugiego szczenięcia za ścianą. Po raz pierwszy sięgnął do umysłu Stada i poczuł żądzę krwi. Umysł Stada podpowiedział mu, jak zrobić to, czego domagał się instynkt – bronić szczeniąt i zabić wroga. Szary-w-Bieli rozpoczął przyrodzoną jego gatunkowi przemianę. Kiedy przywołana z nienazwanej otchłani istota odwróciła się, czując niebezpieczeństwo – było już za późno. Rozjuszony wonią strachu szczeniąt, które znalazły się w niebezpieczeństwie, Szary-w-Bieli zaatakował. Pół tony stalowych, niewrażliwych na magię mięśni kierowanych przez mózg, który nie znał znaczenia słowa „strach”, runęło na wroga.– Zabij go! – załkał Norman. – Zabij je wszystkie!Szary-w-Bieli zrozumiał przekaz. Sięgnął zmysłami do członków stada dwójki szczeniąt, którzy walczyli o życie, i ruszył de Sarnac otworzyła z trzaskiem drzwi swojego schronienia i z mieczem w ręku wypadła na korytarz.– Moje dzieci! – krwią z wielu ran sierżant Picard bez ceremonii trzasnął królową w głowę rękojeścią miecza i wrzucił z powrotem do kryjówki. Wokół leżały przemieszane trupy żołnierzy i potworów.– Raport! – usłyszał w myśli.– To ty, Lucien? – zapytał. – Co z szefem?– Nieprzytomny – odparł major Lucien Luneville. – Melduj!– W pałacu totalna jatka. Obroniliśmy gniazdka Rudej i Thomasa, nie wiem, co z dzieciakami. Straciłem kontakt. Przyślijcie tu szybko kogoś, bo jestem na wykończeniu, a przed chwilą Wiewióra wyrwała się ratować dzieci, ledwo ją spacyfikowałem.– Wysyłam ekipę do ciebie i do gniazdek dzieciaków! Czemu wybiegła? Odebrała coś?– Nie wiem – mruknął Picard. – Nie powinna nic słyszeć, nawet jeśli któreś wzywało pomocy, ale ona zawsze miała talent do magii... Co u was? – zapytał.– Szef nieprzytomny, nie wiem, czy z tego wyjdzie, Tancerka nie żyje, prawie trzydziestka naszych też... Z centurii imperialnych marines została ledwie garstka...– O w mordę – wyszeptał gwardzista. – O w mordę...Norman i Alijah leżeli na dywanie wtuleni w potężne cielsko Szarego-w-Bieli. Obok siedziała przy stole para królewska i Luiza de Sarnac.– Czy on się z tego na pewno wykaraska? – spytała jeszcze raz królowa.– Na pewno! – stwierdziła krótko Luiza. – Kto jest jego zastępcą?– Lucien Luneville – mruknął Thomas.– Zróbcie go dowódcą gwardii. Adam i tak wyjedzie, gdy tylko wyzdrowieje.– Nie może nas teraz przecież zostawić... – zaczęła władczyni.– Może i zostawi! Jak myślisz, kto się zajmie tym przyjemniaczkiem, który to wszystko zorganizował?! No i została jeszcze Tancerka...– Ale ona nie żyje...– Tym bardziej powiększa się dług do spłacenia. Nie sądzę, żeby dużo czasu zajęło mu dojście do wniosku, że atak był skierowany głównie na niego i że Tancerka uratowała mu życie, wkładając jego ochronny uniform. W zamian dała mu coś, co wytrzymało nawet magię Nieumarłych...– Zrobiła to specjalnie?– A jak myślisz, dziewczyno?! On dla bezpieczeństwa połączył ich węzłem krwi, a z tego, co wiem, złożyła mu Przysięgę Życia. Kiedy w takiej sytuacji umiera jedno z partnerów, jednocześnie umiera drugie. Gdyby czegoś z tym nie zrobiła, Adam umarłby razem z nią. Ale musiała się spodziewać śmierci... Chyba, że nie całkiem umarła. – Luiza de Sarnac zachichotała przebiegle.– Co?!– Nieważne, to tylko luźne dywagacje...– Może jednak wytłumaczysz? – poprosił zimno Thomas de zmierzyła go wściekłym spojrzeniem, ale po chwili pierwsza spuściła oczy.– No tak, pirata boli, że nie mógł pomachać trochę mieczem, i będzie się teraz złościł na starszą kobietę... – powiedziała.– Królewska marynarka wojenna to nie piraci, no i niezbyt wyglądasz na staruszkę – wycedziła zjadliwie Adrienne do Luizy, patrząc na jej gładką cerę bez zmarszczek i po mistrzowsku wyeksponowane piersi w ponętnym dekolcie.– Dobrze, już dobrze. – Machnęła ręką księżna. – Książę de Rizal już raz zabił Tancerkę, a raczej Maricę de Charny. A przynajmniej tak mu się zdawało, kiedy wypiła jego truciznę...– Co?! – ryknął władca, podrywając się z miejsca. – Ja tego kundla...– On już nie żyje – stwierdziła obojętnie Luiza. – Adam go przesłuchał i udusił. Chyba się zdenerwował, bo zrobił to powoli...– Skąd wiesz?– Odczytałam jego umysł. Taki magiczny skan był konieczny, aby go zbadać – zapewniła pospiesznie. – W każdym razie Marica umarła, jednak jej ciało... A może zresztą nie do końca umarła? – zastanowiła się. – Nieważne, kiedy Adam wyjedzie, odsunie od was zagrożenie. Ktokolwiek was tutaj zaatakował, skieruje uwagę na niego.– Ale przecież nie tylko Adam został zaatakowany.– Niezależnie od tego, kto jest naszym wrogiem, przez co najmniej rok będzie zbierał moc na podobny wyczyn, przez ten czas będziecie bezpieczni. Ten Luneville, czy jak mu tam, spokojnie wystarczy. No i generał de Montbach – zachichotała.– Czyli Adam ma rok na wyjaśnienie sprawy? – spytała Adrienne. – I przez ten czas nie będzie silniejszych ataków?– Tak i tak – odparła Luiza. – Poza tym jest jeszcze ten bydlak. – Wskazała leżące zwierzę. – To śnieżny tygrys. Całkowicie odporny na magię, choć sam ma wrodzone zdolności magiczne.– Czy on jest... łagodny? – W głosie Adrienne de Sarnac wyraźnie było słychać obawę. – No, bo dzieci chyba lubi...– Łagodny?! – księżna parsknęła kpiąco. – Ten tygrys to jedno z najgroźniejszych stworzeń na świecie. Jest krwiożerczy, bezlitosny i niczego się nie boi, ale uważa was za członków swego stada, więc będzie was bronił – dodała niechętnie. – To niesłychanie rzadki okaz. Że też on mi nic o nim nie powiedział...– Kto?– Adam. Muszę go spytać, gdy się ocknie. Może wie, gdzie jest takich więcej? – Zamyśliła się, patrząc zazdrośnie na tygrysa.– Boję się spać w swoim pokoju, wujku – powiedziała Alijah, obejmując siedziała mu na kolanach, patrząc na leżącego przy kominku tygrysa.– Od jutra Norman przeniesie się do sypialni tuż obok, wystarczy, że otworzysz drzwi i będziesz mogła z nim pogadać – odparł pułkownik de Sarnac. – No i jest jeszcze kocur...Nie miał zamiaru opisywać dziewczynce środków ostrożności, jakie podjęto po ostatnim ataku.– To znaczy? – spytała.– Jeśli chcesz, to go zapytam, czy chciałby spać w twoim pokoju.– Tak! – krzyknęła radośnie księżniczka.– Szary-w-Bieli! – zawołał Adam.– Polować? – zapytał z nadzieją tygrys.– Może... Chcesz spać przy legowisku Alijah? Ona boi się zwierzęcia eksplodował morderczą wściekłością.– Szary-w-Bieli głupi kot! Źli przestraszyli Kotkę, zranili Słyszącego!– Nie wiedziałeś wtedy jeszcze, jak polować – uspokoił go Adam. – Teraz już umiesz. Przypilnujesz Kotki i Słyszącego?– Szpon-w-Sercu mądry – powiedział z uznaniem tygrys. – Źli przyjdą ranić szczenięta, Szary-w-Bieli zapoluje. Szpon-w-Sercu pozwoli polować na złych. Kotka chuda, potrzebuje mięsa – zakończył de Sarnac wybuchnął śmiechem.– Co on powiedział, wujku?– Mówi, że chętnie będzie spał w twoim pokoju. Jeśli ktoś przyjdzie cię skrzywdzić, to go zabije, przyniesie ci jego mięso i będziesz mogła się najeść...– Uroczy pomysł – oceniła z ponurym uśmiechem Adrienne de z piskiem radości rzuciła się w stronę tygrysa. Szary-w-Bieli trącił ją delikatnie nosem, mało nie zwalając z nóg.– Lubię go! – zawołała.– Możesz polować na złych – zezwolił Adam.– Pytać i polować? – upewnił się kocur.– Jak przyjdą słabo-źli–pytać, potem polować, mocno-złych–zabijać od razu!– Teraz polować na złych?– Później. Teraz pilnuj szczeniąt.– Szary-w-Bieli czuje złych. Polować! Szary-w-Bieli mały kotek, głodny – przymilał się tygrys.– Źli daleko? Niebezpieczni?– Blisko, nie ma niebezpieczeństwa – przyznał kocur niechętnie.– Niedługo zapolujemy – obiecał Adam.– Mało złych – stwierdził smętnie zwierzak. – Zabijać razem?– Tych złych będziesz mógł zabić sam.– Szpon-w-Sercu hojny, dobry – powiedział z zadowoleniem ciężkiej imperialnej piechoty wykonywała na placu skomplikowane manewry. Widząc nadchodzącego ambasadora, trybun Marek Tulliusz krótką komendą zakończył ćwiczenia.– Witam, ekscelencjo. – Skłonił się uprzejmie.– Bez ceremonii, Marku – roześmiał się ambasador.– Czy bardzo zbłądzę, panie, jeśli domyślę się, że masz dla mnie jakieś rozkazy?– Cóż znowu – wykręcił się zapytany. – Cesarz jest z ciebie zadowolony, bardzo zadowolony.– To skąd te uzupełnienia? – Tulliusz wskazał głową żołnierzy. – Nie mówiąc o magach i nowym sprzęcie.– Broń, której używałeś, okazała się kiepska, więc dostałeś nową. – Wzruszył ramionami ambasador. – Straciłeś też żołnierzy... Magowie zawsze się przydadzą, szczególnie gdyby ponownie doszło do walki z tym plugastwem.– Zgodzili się na zwiększenie kontyngentu?– Po tym, czego dokonałeś w sali tronowej, mógłbym ściągnąć tu nie kohortę, a legion.– Jestem żołnierzem, nie dyplomatą – warknął Marek Tulliusz. – Jeśli cesarz pragnie zacieśniać kontakty z Francją, niech to robią politycy! I mówię ci to wprost, Gnejuszu Domicjuszu!– Nikt od ciebie nie żąda, abyś bawił się w politykę.– Nie?– Nie! – stwierdził dobitnie ambasador. – Jesteś mieczem w ręku cesarza. Od myślenia są inni! Jesteś tu, bo cesarz tak chce, bo uznał, że teraz czas na miecze, a nie na politykę!– Niezależnie od tego, co się stało, oni nam nie zaufają – powiedział, uspokajając się z wolna, oficer.– Naprawdę? – zapytał z ironią Domicjusz. – A może idź do królowej i poproś ją o zmianę traktatu handlowego na naszą korzyść – zaproponował. – Zobaczymy, czy ci odmówią...– Nie zrobię tego! – wysyczał trybun czerwony ze wzburzenia.– A więc jednak wątpisz?– Może... może by spełnili moją prośbę – przyznał. – Ale to nie jest prawdziwe zaufanie. Przepaści, która nas dzieli, nie da się tak łatwo zlikwidować.– Obyś się nie zdziwił – mruknął ambasador.– Dlaczego nie mogę jeździć na kucyku? – marudziła ostatnie pół godziny starała się namówić swojego opiekuna na daleką przejażdżkę. Bezskutecznie.– Możesz – westchnął Roshynski. – Tyle że nie poza zamkiem.– Czemu?– Mamy za mało wojska – odparł marine. – Nie możemy wysłać z tobą tylu żołnierzy, ilu trzeba, więc musisz trochę poczekać z wycieczkami.– A tam? Popatrz, jak dużo wojska! – Pokazała.– To żołnierze cesarza.– Ty też byłeś żołnierzem cesarza!– Ale teraz jestem w gwardii królewskiej, a oni nie – wyjaśnił zniecierpliwiony.– Kto nimi dowodzi?– Marek Tulliusz. Przestań nudzić, Alijah!– A mogę na spacer z kotkiem?– Masz na myśli tego białego bydlaka? Nie możesz z kotkiem!Księżniczka rozpłakała się i pobiegła na oślep przed siebie. Roshynski westchnął bezsilnie i poszedł za nią powoli. Po chwili rzucił się pędem, widząc, że mała wbiegła między ćwiczące centurie. Marek Tulliusz gestem wstrzymał manewry i patrzył ze zdziwieniem na płaczącą żałośnie dziewczynkę i biegnącego marine.– Przepraszam, trybunie – powiedział Roshynski. – Księżniczka Alijah nie chciała przeszkadzać w Tulliusz przyklęknął.– Dlaczego płaczesz, dziecko? – zapytał łagodnie.– Bo nie mogę iść na spacer – wychlipała.– Gwardia nie ma teraz dość ludzi, aby chronić ją poza zamkiem – wyjaśnił Roshynski w odpowiedzi na pytające spojrzenie trybuna.– Pójdziecie ze mną na spacer? – poprosiła Tulliusz otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale spojrzał na zapłakaną buzię i po namyśle zrezygnował.– Twoja mama się nie zgodzi – odparł wreszcie delikatnie.– Królowa nie ma nic przeciwko temu. – Wzruszył ramionami odbierał właśnie jakieś instrukcje. Marek Tulliusz rozejrzał się zdezorientowany dokoła.– Mogę przyprowadzić kucyka? – spytała uśmiechnięta już promiennie centurionowie wpatrywali się wyczekująco w dowódcę, jeden z nich mrugnął pocieszająco do małej.– No, dobrze. – Trybun pokręcił z niedowierzaniem głową. – Zrobimy sobie ćwiczenia w terenie. Za pół godziny bądź tu z kucykiem – zwrócił się do Alijah.– Uprzedzam, Alijah to prawdziwy potwór, trybunie – powiedział znękanym głosem Tulliusz, unosząc brwi ze zdziwieniem, wpatrywał się w biegnące do stajni de Sarnac nerwowo obracała w dłoniach puchar z winem. W gabinecie króla trwała narada na temat zapewnienia bezpieczeństwa w kompleksie pałacowym.– Czy Alijah będzie bezpieczna z tym całym Markiem Tulliuszem? – spytała z troską w głosie.– Z Tulliuszem? Na pewno – stwierdził generał Guido de Montbach. – To przezorny młodzieniec.– Adam?– Na pewno – potwierdził pułkownik de Sarnac.– Skąd ta pewność? – zapytała nieufnie.– Widać, że nie jesteś żołnierzem – powiedział z uśmiechem Adam. – Ten człowiek to paranoik. Jeszcze większy niż nasz generał. – Skinął w stronę de Montbacha.– Akurat! – mruknął stary dowódca.– Tak? To ilu ludzi by pan wziął do ochrony Alijah na taką przejażdżkę?– Myślę, że setka by wystarczyła.– Setka, dobre sobie – parsknął Adam. – W zupełności wystarczyłoby trzydziestu! Ale zobaczmy, co zrobił nasz drogi trybun...Rzucił skomplikowane zaklęcie pozwalające patrzeć na odległość i zamknął oczy. Aleksander Fredro - ebook (epub + mobi) Każdy wie, o co toczył się spór – o mur. A że dwaj adwersarze byli silnymi, choć całkiem innymi osobowościami, w sporze tym szły iskry. Czym to się skończyło? Warto przekonać się samemu. Niepodobna uwierzyć, że można kłócić się o kawałek zrujnowanego muru. Pielęgnować w sobie Zemsta Urzedasa Zemsta Urzędasa to gra zręcznościowa wyprodukowana przez studio deweloperskie Limbic Entertainment. Gracz wciela się w pracownika biurowego (do wyboru - Jo Bless lub Anne Employed), który wszelkimi możliwymi sposobami stara się uprzykrzać życie swojemu szefowi. Zręcznościowe Zemsta Urzędasa Premiera PC 12lutego2003 pudełko PL 12listopada2003 Gra zręcznościowa, której tematem przewodnim jest uprzykrzanie życia szefowi i współpracownikom w firmie zatrudniającej naszego bohatera (do wyboru: Jo Blessa i Anne Employed). Przez kolejnych 21 misji, w iście biurowym środowisku pracy, będziemy niszczyć komputery, urządzenia z napojami, wylewać kawy, kraść papier z toalet i zapychać nim klozety, rozbijać lustra w łazienkach, czy rozlewać wodę. Wszystkie te destrukcyjne działania, musimy wykonywać w taki sposób, aby nie zostać przyłapanym na gorącym uczynku. Jeżeli jednak ktoś nas przyuważy, musimy się jakoś wytłumaczyć, co w grze przedstawiono za pomocą pamięciowej mini gierki. Nasz oprawca wypowiada kilka słów (przedstawionych za pomocą obrazków), my natomiast, musimy skontrować je rysunkami o przeciwnej tematyce. Aby wyjść cało z opresji, należy wykazać się nie lada pamięcią, w przeciwnym razie rozpoczynamy biurowe zmagania od początku. Gra oferuje rozgrywkę na czas oraz na punkty (w obu przypadkach musimy pokonać 21 poziomów), umożliwia także przeglądanie naszych dotychczasowych wyników w tabelach ze statystykami. „Zemsta Urzędasa” prezentuje dość przeciętne wykonania wizualne (widok w rzucie izometrycznym) i dźwiękowe, jednak dość oryginalna tematyka i nienajgorsza grywalność programu, daje grze szanse na sporą popularność, wśród zdesperowanych pracowników, chcących wyładować swoją złość na wirtualnych urządzeniach biurowych ;-). Tryb gry: single player Nośnik: 1 CD Ocena użytkowników: 8,4 / 10 na podstawie 768 głosów czytelników. Zemsta Urzędasa cena w dniu premiery: 29,99 PLN Wymagania wiekowe Zemsta Urzędasa: 12+„Zemsta Urzędasa” prezentuje dość przeciętne wykonania wizualne (widok w rzucie izometrycznym) i dźwiękowe, jednak dość oryginalna tematyka i nienajgorsza grywalność programu, daje grze szanse na sporą popularność, wśród zdesperowanych pracowników, chcących wyładować swoją złość na wirtualnych urządzeniach biurowychOna ucieka przed mafijną zemstą. On gotów jest na wszystko, żeby ją uratować. Oboje stąpają po kruchym lodzie… Marie Solay znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Jej najbliżsi zostali zamordowani, a ją samą ścigają bezwzględni zabójcy. Jeśli wpadnie w ich ręce, czeka ją los gorszy od śmierci. Na ratunek dziewczynie wyrusza ktoś, kogo nigdy nawet nie spotkała. On jednak zaryzykuje życiem, by jej pomóc. To mężczyzna, który ukrywał się tak długo, że niemal zapomniał swojego imienia. Teraz gotów jest powrócić do gry… I zrobi wszystko, by się zemścić. ~***~ Zemsta to wybuchowa mieszanka tajemnicy, akcji i pożądania. Ale także opowieść o miłości, która zdarza się raz na całe życie. W jej imię zdobywasz się na największe poświęcenie, albo… stawiasz wszystko na jedną od Katarzyna Michalak możesz już bez przeszkód czytać w formie e-booka (pdf, epub, mobi) na swoim czytniku (np. kindle, pocketbook, onyx, kobo, inkbook) lub słuchać w formie audiobooka (mp3). Twój mały wszechświat może się rozpaść na kawałki, ale ten na zewnątrz nic sobie z tego nie robi. Trwa jak gdyby nigdy nic. Nikt za ciebie nie ułoży puzzli twojego losu. Nikt nie weźmie na siebie twoich trosk, ale też nie będzie cieszył się twoim szczęściem, które gdzieś na ciebie czeka, czy teraz w to wierzysz, czy nie. Los jest zazdrosny. Nie lubi patrzeć na szczęśliwych ludzi. Miłość. Za nią warto umierać, ale po stokroć bardziej warto dla niej żyć. Fce7c. 106 117 209 306 390 61 25 470 253